po udanej sobocie wczoraj miałam jakiś nad=pad na jedzenie, choć w sumie dużo nie zjadłąm - w sensie ilościowym, bo kalorycznym niestety tak.... królowały faworki mojej mamy (na szczęście wczoraj je wykończyliśmy), a potem trochę piwka z sokiem i smoki wawelskie.... a i kinder bueno.... poza tym zjadłam tylko śniadanie i obiad, a byłam jakaś obżarta.... to naprawdę niechybny znak, że mi się żołądek skurczył (juupiii!!!!)
na wadze przez to więcej, ale już sprawuję się dobrze i mam nadzieję, że w sobotę mnie nagrodzi "szklana małpa" - jak ją tu niektóre z Was nazywają
no dobra, lecę poprasować, póki młoda śpi, bo potem dam jej obiadek i spacerek!!!!
Pa pa!!!