Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Kolejna proba, chyba juz setna. // Carbonarra czy
chinskie? W poszukiwaniu mniejszego zla.


O minionych miesiacach to az wstyd pisac...

Od 1 stycznia pilnuje sie z jedzeniem, nawet 1 i 2 pocwiczylam troche, ale same dywanowki po 13 i 21 minut ( zero kondycji plus polimery w kolanie, nie moge szalec). Wczoraj kupilam tez pilke do cwiczen, zeby pracowac nad brzuchem i miesniami nog, moje kolano potrzebuje ustabilizowana, a chce teraz naprawde zrobic wszystko, zeby uniknac stolu operacyjnego...

Niestety dzis sniadanie zjadlam krotko mowiac gowniane - kawa z mlekiem i 7 days, ale ze snu wyrwal mnie telefon przyjaciolki. Musialam z nia pojechac do weta, jej pies wymiotowal zolcia. Zatem sniadanie do kitu...

Wczoraj nie cwiczylam, bo nie mialam sily po zarwanej nocce i calym dniu pracy, ale zaraz zjem banana i wyprobuje moja nowa pilke do cwiczen :)

Wieczorem zabiore psa i chlopaka do przyjaciolki, chce nam postawic kolacje w podziekowaniu za pomoc z psem. Mam do wyboru spaghetti carbonarra oraz makaron sojowy z kurczakiem i warzywami. W tej restauracji szykuja ogromne porcje, zatem mniejszym zlem bedzie chyba ten makaron sojowy, prawda?

EDIT: 13 minut cwiczen na pilce + 12 minut poswiecone na hantle 1,5kg oraz krotkie spiecia na moje spasione brzuszysko :)

Jest postep, dalam rade cwiczyc 25 minut. Ciesze sie. W srode ledwo dalam rade 13 minut przecwiczyc, ale tez bylam obzarta po swietach i cialo sie pewnie buntowalo.
  • Caandyy

    Caandyy

    4 stycznia 2014, 12:55

    zdecydowanie makaron sojowy:)