To juz od wczoraj. Wstałam rano z bólem gardła. Łapie mnie jakieś wstrętne chorubsko. Tylko nie teraz! W sobotę idę na 18tkę do kolegi, nie mogę być chora. Zresztą to trochę dla mnie niezręczna sytuacja, wiadomo, impreza - alkohol, tort, niedozwolone żarcie. Jak ja tam wytrzymam? Dobra, powiedzmy że wypiję z 3 kielony, zagryzę ogórkiem i wszystko wytańczę, nie będzie źle ;) Wczoraj miałam niezbyt dobry dzień, w dodatku przyszła wstętna @. I przyznaję się, zjadłam całego Bounty. Nie mogłam już wytrzymać. Ale nie mam wyrzutów sumienia, nie chcę być więźniem swojej diety, jeśli będę miała chęć na coś słodkiego to po prostu to zjem, nie mówię tu o całym opakowaniu ciastek ale o np właśnie jakimś batoniku itp. W sumie chęć na słodkie mam tylko i wyłącznie w trakcie lub przed @. Przez resztę miesiąca mogą dla mnie nie istnieć.
Wczoraj wieczorem udałam się ze swoim menem i znajomymi do kina na "Chce się żyć". Zajebisty film, naprawdę polecam, daje dużo do myślenia. Siedząc tam i patrząc na losy tego chłopaka myslałam tak o całym swoim życiu, że zbyt mało się nim cieszę. Naprawdę. Jezu, jak ja go nie doceniam...
No i na zakończenie dnia zafundowałam sobie najlepszy i wg mnie najbardziej ekskluzywny peeling świata. Domowej roboty, cudowny, fenomenalny peeling kawowy. Normalnie się rozpłynęłam, polecam z całego serca. Nigdy już nie kupię żadnego sklepowego. No. To by było na tyle :)
zzuzzana19
4 grudnia 2013, 18:47Polecam peeling kawowy, bo ładnie wyrównuje skórę, i cellulit stopniowo znika :) Ja używam fusów po wypiciu kawy (kawy szkoda wylewać !), czasem dodaję sporo cynamonu.