jakaś niemoc i senność mnie ogarniają... . Nic mi się nie chce, zupełnie nie rozumiem, co się ze mną dzieje. Nie mam ochoty na nic, nie umiem się zmobilizować do ćwiczeń,... rowerek się kurzy.... . Wieczorami ,gdy kładę się spać, zasypiam z postanowieniem, "jutro zaczynam jeździć na rowerku" a rano ,gdy otwieram oczy i patrzę na ten rowerek to mnie złość ogarnia i już wiem,że znów na niego nie wsiądę... .
Nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Zimno, wietrznie, skończyły się prace w ogrodzie, na spacery nie mam nastroju, nawet na basen nie mogę się wybrać. Koszmar.
Jutro jadę znów od pani dr . Ciekawe co powie, co znów zaleci . Tam też nie chce mi się już jeździć ale coś mnie tam jednak ciągnie. Taka rozmowa dużo daje, nawet jeśli zbieram reprymendy, to i tak warto, zawsze po takiej wizycie czuję się silniejsza.
Chyba jednak przyciągnę ten rowerek przed telewizor....zmuszę się chociaż do 10km. na początek to i tak będzie dużo po rocznej przerwie.
BOZENAS71
13 listopada 2007, 11:30odkurzeniem rowerka.<img src=" http://gifymartusi.republika.pl/usmiechy/1.gif">