Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Moją pasją jest ogród... poświęcam mu każdą wolną chwilę jeśli akurat nie skupiam się na odchudzaniu,bo ono spędza mi sen z powiek!!!! Szybko się poddaję ,nie umiem wytrwać dłużej na diecie jak tydzień..,dwa. Odchudzam się od zawsze i nigdy, bo zawsze jest jakieś "ale" ,zawsze znajdę powód ,żeby złamać zasady. Może tym razem mi się uda.... Trochę ćwiczę. Odpuszczam sobie weekendy . Kocham zwierzaki, pożegnałam mojego kochanego 15 letniego psiaczka i od pół roku mam młodziutką sunię, też pudelek, też czarna.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 127837
Komentarzy: 1083
Założony: 28 lipca 2006
Ostatni wpis: 6 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
grazynkach

kobieta, 61 lat, Skawina

168 cm, 69.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Utrzymam wymarzona wagę do końca roku 2012.

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

6 lutego 2014 , Komentarze (3)

Co to ma być...  miałam się odchudzać a nie tuczyć...  ale jak widać, waga sprawiedliwie podsumowała moje wczorajsze grzeszki.... . Dzień zaczęłam z bardzo pozytywnym nastawieniem... , ale w ciągu dnia sprawy nie potoczyły się tak jak bym chciała i na koniec zajadałam smutki ptasim mleczkiem... teraz tylko mogę się puknąć w łeb  .Ale nie będę już płakać nad rozlanym mlekiem... nowy dzień, nowe możliwości... . 
Jestem już po śniadaniu: owsianka z suszonymi owocami i mlekiem, na drugie wypiję szklankę jogurtu nat. zjem jakiś owoc. Na obiad mam (jak wczoraj) wątróbkę z cebulką i surówkę kiszonej kapusty. Na podwieczorek sok pomidorowy, na kolację zupę krem z dyni. Muszę wytrwać, nie może przecież żołądek mną rządzić... . Jest mi ciężko, bo nie mogę uprawiać sportu, jeszcze nie teraz, nawet brzuszki odpadają...  , przez to  też musiałam zrezygnować z pracy... . Zostało mi siedzenie w domu, a przecież wiem, że od siedzenia się nie chudnie. Jeśli nie będzie padać, pójdę ze zwierzakami na spacer, zrobię 3 okrążenia stałej trasy. 
Mam w planie ozdobić butelkę po winie techniką decoupage :) będę to robić po raz pierwszy ... :) mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie. Bardzo mi się spodobały przedmioty tak zdobione, zrobiłam już trochę płaskich ozdóbek (serduszka, jajka i zakładki do książek), butelka będzie pierwszą rzeczą przestrzenną i jeszcze ma różne nierówności :) zobaczymy. Muszę się czymś zająć, żeby omijać lodówkę, ale z drugiej strony siedzenie nie pomaga mi w leczeniu kręgosłupa, muszę robić przeprosty i co jakiś czas opuszczać miejsca siedzące. Dlatego zostawiam Was teraz, idę odmoczyć naklejki na butelce. Miłego dnia Wam życzę. 

5 lutego 2014 , Komentarze (1)

Coś trochę spadło na wadze, ale jakoś nie cieszy mnie to szczególnie... . W ogóle jestem dzisiaj zupełnie na "nie"... chyba wstałam lewą nogą... . Nie przespałam nocy, wywracałam się, bolał mnie kręgosłup, nie mogłam się wygodnie ułożyć... . Zjadłam już śniadanie ( płatki kukurydziane 30g+łyżka suszonych owoców+mleko) . Teraz piję kawę i liczę, że ona postawi mnie na nogi. W południe mam rehabilitację, będę trochę poza domem, więc daleko od lodówki i to mnie cieszy. Za oknem zima, mróz... kota i sunia zjadły śniadanie, były już za potrzebą a teraz śpią, każda w swoim legowisku :) aż im zazdroszczę ;) . 
Ze sobą na drugie śniadanie zabiorę jabłko. Na obiad (przygotowałam już wczoraj) mam wątróbkę drobiową uduszoną z cebulką i surówkę z białej kapusty. Podwieczorek: szklanka jogurtu nat. i 2 mandarynki,a na kolację talerz gorącego kapuśniaku :) i obym wytrwała w tym, co zaplanowałam. Jeśli w południe zaświeci słońce, to wybiorę się ze zwierzakami na spacer. Dla mnie będzie to coś "dla zdrowia i ciała" a dla nich wielka radość :) .
Miłego dnia Wam życzę.

4 lutego 2014 , Komentarze (2)

No to się już napisałam....  i wszystko przepadło  . Na kolejny wpis nie mam już czasu, bo mam umówionego fryzjera dla Belli, muszę jechać do miasta. 
Powiem tylko tyle, waga zdurniała, ale nie będę się użalać na sobą. Walczą dalej, bo inaczej popadnę w jakąś depresję... muszę schudnąć i tyle... . Kręgosłup ciągle nie pozwala na ćwiczenia. Zapowiada się słoneczny dzień, więc po powrocie do domu, pójdę na długi spacer z kijkami. 
Menu: była owsianka z suszonymi owocami ( sama sobie mieszam i kroję kupione po 100g różne owoce), na drugie śniadanie będzie jabłko i szkl. nat. jogurtu ( też go sama robię), obiad: żurek i naleśnik z serem z owocami, kolacja: sałata mix z wędzonym łososiem, kromka chleba,  w między czasie owoc. Miłego dnia Wam życzę. Do jutra. 

3 lutego 2014 , Komentarze (2)

Oj te weekendy... . W domu gotuje M. więc, jem, co mi ugotuje... a z tym różnie bywa... mówię, "nie będę jeść ziemniaków" a na talerzu i tak ląduje ziemniaczek, taki maleńki, młody, ale jednak... itp. W każdym razie przeżyłam kuchnię weekendową, było też wino, ale zero słodyczy. :) . Dzisiaj sama zdecyduję, co będzie na obiad: pomidorówka z ryżem, na drugie danie ryba z grilla i góra surówki z białej kapusty :) . 
Kręgosłup jęczy i domaga się regularnych ćwiczeń, co 2 h. Chciałabym w tym tygodniu pojechać choć raz na basen. Mrozy ustały, zaczął się czas roztopów i odwilży, więc może będzie okazja do spacerów z psem i kotą ;) . Nasza kotka bardzo lubi chodzić z nami na spacery na pobliskie łąki i pola. Gania za Bellą, obie wykończone po powrocie do domu padają na pyszczki i budzą się dopiero na kolejny posiłek :) . Dużo radości sprawiają, nie wyobrażam sobie, że miałoby ich zabraknąć. 
I tylko na tyle pozwolił mi kręgosłup, pora poćwiczyć... na 12 jadę na rehabilitację. Miłego dnia Wam życzę. 

31 stycznia 2014 , Komentarze (4)

Już nawet nie mam odwagi tu do Was zaglądać i pisać o kolejnych swoich porażkach :( ... Z drugiej strony, wiem, że jeśli nie wrócę na Vitalię, to sama sobie nie poradzę. Pisanie pamiętniczka, jakoś tak oczyszcza..., sprawie, że lżej się robi na sercu, chociaż waga nie rejestruje zmian ;) . 
Dużo się u mnie dzieje... od połowy listopada nie mam żadnego ruchu... kręgosłup się zbuntował, nie mogłam się schylać, nie mogłam leżeć, siedzieć i właściwie to samo chodzenie sprawiało mi ból... . Musiałam zrezygnować z pracy... .  Teraz jest dużo lepiej, jeżdżę na rehabilitacje, ćwiczenia, zabiegi... od 6 marca zaczynam też zabiegi w sanatorium pod Krakowem... . W każdym razie to, że przestałam się ruszać spowodowało, że popadłam w jakieś totalne przygnębienie. Myśl, że jestem zależna od Pana M., że musi mi pomagać w obowiązkach domowych, bo nawet po psią miskę nie można się było schylić, trudno się było ubrać... jeszcze bardziej mnie dobijało... a co za tym idzie... przygnębienie + brak ruchu+ leżenie = obrastanie w tłuszcz! I dlatego tu znów jestem... . Muszę wrócić na dobrą drogę, bo patrzeć na siebie nie mogę, a skoro ja widzę, że tyję, to Pan M. też to widzi i będzie źle, bardzo źle... 
Nie czekam do poniedziałku, zaczynam od dziś, od zaraz... . Ćwiczyć nie mogę, więc muszę mocno ograniczyć kalorie, myślę, że do 1200, wiem, wiem... powinnam do 1000kcal. ale wiem, że nie wytrzymam i zacznę podjadać, oszukiwać, to lepiej niech już będzie te 1200kcal. Od przyszłego tygodniu zacznę jeździć na basen, jeśli tylko odpuszczą trochę mrozy, bo nie chciałabym się przeziębić. 
Posiedziałam chwilę przy komputerze i już mam dość, już mnie boli, muszę zrobić 10x3 serie przeprostów, a na 11 h. jadę na rehabilitację. Miłego dnia Wam życzę i udanego weekendu. 

4 grudnia 2013 , Komentarze (1)

Witam. 
U mnie krok do przodu, krok do tyłu... ale mam nadzieję, że jednak nie polegnę z tymi kilosami na biodrach...  . W ubiegłą środę wysiadł mi kręgosłup, tak mnie złapało, że nie mogłam wsiąść do samochodu i wcisnąć sprzęgło... wystraszyłam się okropnie. Odwiedziłam więc lekarza, dostałam zastrzyki na pięć dni i skierowanie na prześwietlenie i do neurologa. Wynik wykazał duże zmiany przeciążeniowe kręgosłupa dolnego, jakieś zwężenie i przesunięcie kręgów... . Lekarz zaproponował operację... nic z tego, jeszcze chodzę, więc zdecydowanie nie zgadzam się na operację. Zostają więc zabiegi, rehabilitacja. W przyszły wtorek kolejne badania i znów wizyta u lekarza... . Jestem zła i rozżalona na cały świat, że tak mi się porobiło ze zdrowiem na stare lata :( . Pracuję fizycznie, więc muszę być zdrowa i silna.
Diety mi się odechciało i wszystkiego :( . Tak sobie narzekam, wiadomo, że z diety nie zrezygnuję, bo byłoby żal zmarnować tego, co już osiągnęłam w ostatnich latach. 
Za oknem zima, mróz rano, słoneczko w południe, w szklarni w porywach nawet + 30 ale tylko, gdy świeci słońce. Wczoraj sąsiadka pomogła mi zakopczykować róże, więc była okazja żeby je policzyć :) wyszło 65 szt. + najstarszych 4 szt. Uśmiechnęłam się do własnych myśli o tym, jak będzie pięknie w ogrodzie, gdy zakwitną. 
Miłego dnia życzę, Wszystkim Vitalijkom. 

19 listopada 2013 , Komentarze (1)

Pierwszy kilosek za mną, ale to dopiero początek góry.... . Jestem jakaś słaba, znów dokucza mi kręgosłup, a wtedy to nic się nie chce. Pogoda też beznadziejna, rano gęste mgły, wieczory długie, nie wiadomo co z sobą zrobić, bo jak boli kręgosłup, to siedzieć źle, leżeć też się nie da długo, schylać się nie można... . Wczoraj miałam w planie przyciąć róże i okopczykować, ale dałam radę tylko je przyciąć, o noszeniu ziemi nie było mowy. Może dzisiaj coś zdziałam. Prześwietlenie kręgosłupa w czwartek, później wizyta w przychodni... . 
Miłego dnia Wam życzę.

11 listopada 2013 , Komentarze (1)

Trochę się rozchorowałam, dlatego nie było mnie parę dni, ale to nie znaczy, że nie dietkuję. Dietę zaczęłam od czwartku, zgodnie z planem, spada już po parę deko, ale nie podniecam się szczególnie, bo podejrzewam, że to raczej efekt choróbska, braku apetytu, gorączka i bóle mięśni.... . Ważenie w piętek, więc mam jeszcze parę dni, żeby osiągnąć cel. Dobrze, że było trochę wolnych dni, więc mogłam odpocząć, wygrzać się, "wychorować", ale minusem jest to, że nie ja gotowałam tylko małżonek, więc jadłam to, co mi podano, a nie to co przewidziała dieta. Pilnowałam śniadań i kolacji, porcje obiadów jadłam o połowę mniejsze, to musi wystarczyć. Od jutra gotuję sama, więc ściśle wg diety rozpisanej przez vitalię. 
Dni takie krótkie, ciemno, szaro, buro i ponuro, nie chce się pić zimnej wody, bbbrrr... uzupełniam płyny gorącymi herbatami, ziołowymi, owocowymi... nawet do łask wróciła czerwona herbata, za którą nie przepadałam specjalnie... . O sporcie nie mam co marzyć, póki nie podreperuję kręgosłupa. Powinnam się chyba wybrać do lekarza i wyżebrać skierowanie na prześwietlenie. 
Moja psina w nocy znów miała atak, strasznie mi jej żal, gdy widzę ją taką skręconą, usztywnioną z błagalnym spojrzeniem o pomoc. Mam wrażenie, że zastrzyki nospy już nie pomagają tak szybko jak kiedyś, może trzeba byłoby zmienić lek... . Kota za to miewa się świetnie, biega całymi dniami po łąkach i podwórkach, ale zawsze wie, kiedy jest pora karmienia i pojawia się na parapecie kuchennego okna. Śmiesznie to wygląda, gdy próbuje przez okno dostrzec ruch w kuchni, wtedy zaczyna drapać w szybę i miauczeć... . Na noc też wraca do domu, ma swoje spanko i śpi w nim do 4.30. jak budzik, punktualnie o tej właśnie godzinie domaga się, żeby ją wypuścić na podwórko. 
Kochane zwierzaki... , smutno byłoby bez nich. 

5 listopada 2013 , Komentarze (5)

Znikam i pojawiam się od czasu do czasu... wiadomo, gdy sytuacja robi się nieciekawa... . Na pasku postępów nie muszę niczego zmieniać, bo waga jest dokładnie taka 72 kg . Próbowałam sama sobie poradzić, ale po raz kolejny widzę, że sama nie dam rady :( . Dlatego wczoraj wykupiłam dietę na Vitalii, jak do tej pory zawsze mi pomagały i gubienie kilosków nie było takie straszne, pewnie łatwo nie jest nigdy, ale dzięki Vitalii i Wam wierzę w sukces. Bardzo chciałabym znów mieś 6 z przodu. :) . Ostatnio czułam się źle z obecną wagą, przeszkadzało mi, że tu i tam coś mi wystaje, że porobiły się wałeczki :( . Dodatkowo zmotywowało mnie ostatnie wydarzenie ... z okazji 50 urodzin, moja córcia i małżonek wykupili mi weekend w SPA, ale było cudownie . W hotelowym pokoju czekał na mnie dodatkowo bukiet z czerwonych róż i białe wytrawne wino :) . Przez trzy dni poddawałam się zabiegom, masażom, spędzałam czas w saunach, na basenach, bieżniach wodnych .... piłam wiadrami zielone herbaty liściaste, albo kawę z mini ciasteczkiem z pestkami dyni czy słonecznika :) . Całkowity relaks, cisza, spokój... . Jednym słowem pomyślałam, że do tych zabiegów, gdybym jeszcze dołączyła zdrową dietę, to byłaby pełnia szczęścia dla mojego ciała i duszy. Stąd ten powrót do Was. Jutro dostanę rozpisaną dietę, zaczynam od czwartku a ważyć będę się w każdy piątek rano, jak zawsze. Miłego dnia Wam życzę. A teraz poczytam, co tam u Was się dzieje, jak sobie radzicie, jakie macie sukcesy, co nowego w Waszym życiu i pracy. 

1 września 2013 , Komentarze (1)

Witam Was serdecznie. Już po wakacjach... skończyły się wyjazdy, jedzenie w restauracjach, rodzinne  grille, piwo itp itd... , więc mam nadzieję, szybko wrócić do wymarzonej wagi, tzn do szósteczki na początku  . Nie jest źle, bo przez ten trudny czas wakacji przybył mi tylko i aż 1kg, waga dzisiaj pokazała równe 70kg, mam zamiar uporać się z tą siódemką do 31października. Pozdrawiam Was serdecznie. G.