Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
2. A niech to... Nie wierzę! :)


Hej. Zjadłam dzisiaj coś mega pysznego. Byłam w Carrefourze i patrzę na dział owocowy (chciałam kupić awokado), a tam KASZTANY ! (zakochany) Uwielbiam je, bo bardzo kojarzą mi się ze Świętami i targami bożonarodzeniowymi w Niemczech. Teraz sprawdziłam, czy nie popełniłam gafy, ale indeks glikemiczny bardzo w porządku (15) no i ta ilość błonnika (6,8g/100g - tyle samo, co płatki owsiane, których nie wolno mi na razie jeść)! Bez obaw można wsuwać te cudowne kasztany :) (szkoda tylko, że takie drogie :?)

W związku z tym, że dieta wymaga poświęceń (,bo nie można się zapchać na przerwie słodką bułą), muszę zacząć przygotowywać posiłki do szkoły w domu (szloch). Dlatego oprócz kasztanów kupiłam jeszcze: chleb (z samych nasionek), 2 serki wiejskie (lekkie), mozzarellę do sałatek, pestki słonecznika oraz siemię lniane.

Muszę się zastanowić, czy będę tu wrzucać moje bilanse, bo moja dieta jest bardzo specyficzna. Nie, nie popijam czekolady Fantą. Po prostu jest na razie uboga w nabiał i owoce (specyfika pierwszych dwóch tygodni, bo właśnie tak ma być). Muszę się Wam szczerze przyznać, że podobają mi się te posiłki. Są inne niż te, do których przywykłam. Pełno w nich dobrych rzeczy i wcale nie muszę sobie odmawiać przyjemności (właśnie odkryłam, że gorzka 95% czekolada też może być smaczna), bo te przyjemności to jedyne na co mam odgórny limit kalorii (nie więcej niż 75) (czekolada).

Jutro się zważę, bo nie wierzę temu, co pokazała mi waga dzisiaj rano (nie, nie chodzi o tę negatywną stronę) (smiech)

Trzymajcie kciuki (swiety)