Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
34 DD


Dziś miałam swoje małe zwycięstwo... w walce z ogromnym wrogiem... LENISTWEM. Obudził mnie rano budzik, ale było tak szaro, tak źle, że kompletnie nie chciało mi się ruszyć. Ustawiałam drzemkę za drzemką, nawet wymyśliłam, że później poszukam jakichś zajęć, ale wtedy już bym nie pojechała na basen, a poza tym zależało mi na zajęciach z tą instruktorką. No i przypomniałam sobie tekst, jaki przeczytałam w czyimś pamiętniku tutaj, że od ładnej figury dzieli mnie tylko lenistwo... I wstałam :))) Pojechałam na zajęcia i super, że to zrobiłam, bo babeczka świetnie prowadzi, cały czas nas pilnuje, poprawia, nie goni, ale zajęcia mają tempo i nie są nudne, ćwiczenia są w miarę łatwe, ale ich dokładne i wielokrotne wykonywanie daje w kość. A najważniejsze są jej wskazówki, mam porównanie, bo w środę na tych zajęciach killerach babka narzucała ciężkie pozycje, ale w nosie miała jak kto je wykonuje, a to ważne dla kręgosłupa, żeby poprawnie ćwiczyć. :) A skoro już zwlokłam zad na ćwiczenia, to zgodnie z planem pojechałam potem na basen. Też było super, bo o tej godzinie było mało osób, każdy miał tor dla siebie. I tym sposobem jestem z siebie dumna. :) Nie dość, że odhaczyłam dzisiejsze ćwiczenia, to już zdążyłam też mieszkanie posprzątać i włosy umyć, zaraz obiadek a potem... przydałoby się pouczyć angielskiego... hmmmm