Najchętniej wykasowałabym wpisy sprzed roku, bo to przeszłość i nie osiągnęłam wtedy celu, dlatego zaczynam OD NOWA. Tym razem sytuacja ma się nico inaczej, ponieważ skończyłam 30 lat!! Moje motto na każdy dzień: TO NIE KOLEJNY DZIEŃ DIETY, TO KOLEJNY DZIEŃ NOWEGO ŻYCIA, ZDROWSZEGO, LŻEJSZEGO I BARDZIEJ AKTYWNEGO. Zmiany, jakie wprowadzam mają być stałe. Moją motywacją do zmiany jest ciągłe niezadowolenie z mojego życia. Obecnie osiągam dno i to nie może tak trwać. Wiem, że w dużej mierze moje szczęście zależy od mojego wyglądu. Nie wiem, czy to płytkie, nieważne, ale brak możliwości ładnego ubrania się, patrzenie w lustrze na zwały tłuszczu, tyle fajnych ciuchów w szafie, które nie pasują dobijają mnie! Poza tym nie wchodzę już w spodnie 44 a żakiet L się nie dopiął... Dramat. Nie mogę tak wyglądać, nie mogę być zgorzkniała i czekać na jakiś cud. Dlatego rozpoczynam dietę - zmianę. Pierwszym dniem mojej diety był 26 maja, czyli data nieprzypadkowa - to pierwszy dzień mojego 31 roku życia. I też pierwszy dzień zmiany. Tego dnia waga pokazała 94,2 kg !!! Straszny rekord. Ale przygotowałam się psychicznie do odchudzania, teraz tylko podsumuję swoje przemyślenia.
Ile chcę schudnąć: do 65 kg, tzn. 29,2 kg
W jakim czasie schudnę: w rok, chce schudnąć w powolnym tempie, byle konsekwentnie i na stałe,
W jaki sposób schudnę: dzięki liczeniu kcal i ćwiczeniom
Dziennie: 1500 kcal z dużą podażą białka (100 g dziennie - jeśli się tak da)
W diecie królowały będą:
- chude mięso i wszystkie ryby
- warzywa i owoce (mniej)
- węglowodany złożone
- chudy nabiał i jogurty
- jajka
- gorzka czekolada (pow. 60% kakao)
- orzechy, pestki
Odrzucam całkowicie: słodycze, tłuste ciasta z kremami itp., tłustą wędlinę typu salami, czyli wszystko co zdroworozsądkowo nie jest zdrowe ani dobre dla mojej figury
Pozostawiam, bo też nie zrezygnuję ze wszystkiego: alkohol, sporadycznie sery, ciasta typu szarlotka
Co do ćwiczeń, to najtrudniej mi się zmobilizować, ale idzie lato, ruszę tyłek chociażby na spacery
Co do diety, to daję radę już od tygodnia i dziś rano ważyłam 90,3 kg. Czyli zeszła mi, jak ja to nazywam, początkowa opuchlizna. Mierzyć się będę co 4 tygodnie, bo częściej to chyba nie ma sensu. No i to tyle. Koniec z narzekaniem, czas zmienić swoje życie :)