Nie wiem od czego by tu zacząc, bo chcę wszystko opisac, a nie wiem kiedy wyczerpią się baterie we mnie i to rzucę. Zatem wpis może byc lekko chaotyczny, ale postaram się chociaż zachowac chronologię.
Otóż wczoraj byłam na obiedzie u rodziców M. Było super, ja kierowałam, więc alkoholu nie tknęłam. No i mądra Groteska postanowiła sobie to odbic wieczorem;/ otóż znajomi wyciągali nas na jakiś balet. Nie mieliśmy ochoty, nie chciało nam się w ogole, ale sobie pomyślałam, ze chociaż wytańczę conieco tego co w siebie wetknęłam w czasie świąt. No, ale że byłam dosyc zmęczona, to jakoś za szybko mnie wzięło;/
W kanjpie byliśmy po 22. Zamówiłam drinka, wypiłam i poszłam się bawic. Potem znów wypiłam i znowu.... i tak sobie piłam różnowści. A że barman to kolega Maksa to oczywiście robił mi mieszankę extra. Skończyło się na tym, że choc trzymałam się na nogach i że choc rozmawiałam w miarę logicznie (trochę się powtarzałam;d) to absolutnie obiecałam sobie, że przez bardzo długi czas teraz alkoholu nie tknę, a feee!
I teraz hit: wracamy do domu i zamiast wziąc taxówkę, to Madzizna uparła się, żeby się przespacerowac. Wiedziałam, że chłodny wiaterek dobrze mi zrobi. I co się stało???
JAKIŚ WARIAT, PALANT WJECHAŁ WE MNIE MOTOREM!!!
To znaczy w zasadzie nic mi się nie stało i to nie było tak, że kompletnie we mnie wjechał, bo dzięki Bogu jechał wolno, bo wyjeżdżał skąś, ale uderzył mnie chyba lusterkiem, tak, ze zaliczyłam przyslowiową glebę. To otrzeźwiło mnie natychmiast, bo z kolana lała się krew, rajstopy podarte, ręce pozdzierane, krzyknęłam tak, że pewnie mnie usłyszało pół osiedla;/
A teraz najlepsze: ten gośc zachwiał się, ale złapał równowagę i szybko chciał odjeżdżac, ale chyba ruszyło go sumienie, bo wrócił się zaraz i pyta:
-nic się pani nie stało?
To był młodziutki chłopak, widziałam w jego oczach przerażenie, może miał z 18lat i widac, że motor od niedawna.
A we mnie wstąpiła taka wściekłośc, że wydarłam się na niego, chyba dla tego, żeby się nie rozryczec jak mała dziewczynka, bo kolano strasznie bolało.
Wyzwałąm go od nieodpowiedzialnych małolatów, którzy jeżdżą po nocach i wieżdżają w ludzi (mogłam sobie na to pozwolic, bo ja na drodze zachowywałam się prawidłowo, to ten palant wyjechał niewiadomo skąd), orzekłam, że pewnie jest pijany, co zaraz sprawdzi alkomat, bo zaraz dzwonię na policję.
Chłopak wpadł w popłoch, przepraszał mnie strasznie, błagał by tego nie robic i że on mi jakoś to zrekompensuje, tylko abym nie powiadamiała policji.
Maks stwierdził potem, że jeszcze mnie tak bojowo nastawionej nie widział;p W zasadzie nie dawałam mu dojśc do słowa, powiedział, że chciał byc wtedy moim bohaterem i przyłożyc temu chłopakowi, ale postanowił jednak mu odpuścic i skupic się na tym, żebym to ja się na niego nie rzuciła;d
Oczywiście zaraz się uspokoiłam, przyjęłam przeprosiny, pomyślałam, ze i tak chłopięcie jest bardzo przerażone, więc szkoda szargac jego młodych nerwów. Ale co mu nagadałam, to mu się będzie po nocach śniło;D
Wróciliśmy do domu grubo po 4. Masakra! Po ciemku nie widziałam aż tak bardzo jakie mam obrażenia, ale rajstopy mocno przywarły do rany i jeszcze gorzej się to rozraniło jak je odczepiałam;/ fuj;/
Nie dałam się M dotknąc, sama musiałam się umyc, szczególnie oczyścic z tego żwiru czy nie wiem co to było i skąd się na tej drodze wzięło, ale miałam powbijane malutkie kamyczki w ręce i kolana;/
Potem moje kochanie zrobilo mi opatrunek, tylko świadomośc tego, ze w bloku śpią sąsiedzi, a jest środek nocy, powstrzymywała mnie od tego by nie wrzeszczec. Oczywiście gdzie by tam u nas była, tak prymitywna rzecz jak woda utleniona;/ Cud, ze opatrunki były i jakaś maśc gojąca.
Obudziłam się dziś dosyc późno, o dziwo przespałam to jak M wstawał, chociaż zawsze śpię jak ten plak na gałęzi i jak M mi się z rana wynurza z łóżka, to zrywam się i łąpię go ze strachu za spodenki;d zwykle potem włazi do mnie spowrotem;D
ale mniejsza z tym. Przestraszyłam się, że go nie ma, ale usłyszałam go w kuchni. Wchodzę a on robi śniadanie (wooow!), okazuje się, że w aptece już był, już mi pokazuje co kupił, pyta jak się czuje, już wstaje zalewac mi kawę, już chce mi zmeinaic opatrunek (ooo) normalnie chodził jak "Meserszmit" (wiem inna pisownia, ale nie wiem jaka, nawet nie wiem kto to jest, ale ostatnio takie powiedzonko usłyszałam i mi się spodobało;d).
A ja powiem szczerze, ze o całym wydarzeniu już zapomniałam, bo mnie głowa tak NAPIER******, ze szok. I ostatnią rzeczą na jaką bym miała ochotę bylo jedzenie.
Przeskakując już do wydarzeń późniejszych to wlazłam na wagę, chcąc już się kompletnie dobic, bo spodziewałam się, że mogę ważyc coś w okolicach 72kg, a tu SZOOOOOOOK!!!
RÓWNIUTKIE 68kg!!!
Nie wiem jakim cudem, bo przecież czuję, że przytyłam, może ten alkohol ze mnie tak wyciąga;D fakt, faktem, że następnego dnia po libacji jest zawsze elegancka przemiana materii;p
Ucieszył mnie ten fakt na tyle, że dziś jem sam nabiał i surówkę, a od jutra przechodzę na detox;]
Jak dobrze, że napisałam co tam miałam napisac, zostało mi tylko to obrobic(to na czwartek rano) i zrobic korekty 3 artykułów (to na czw po południu), więc dziś mogę egoistycznie dochodzic do siebie cały dzień;] a na prawdę czuję się skołowana, wczorajsza, jakaś zadymiona, wyczulowa na dzwięk, chociaż wszystko dochodzi do mnie jak zza chmur;D
Monika mi wysłała właśnie smsa (to moja przyjaciółka, kiedyś razem mieszkałyśmy, była wczoraj z nami w klubie):
-"Boże, Magda. UMIERAM!!! Jakim prawem mnie wczoraj upito?"
Hehe, chyba jest z nią jeszcze gorzej niż ze mną;] tak to są, jak ludzie się spotykają po x czasie na imprezie i chcą odreagowywac;p ah, myślę sobie, że za grosz we mnie odpowiedzialności. Mam pstro w glowie.
"-Poproszę prezerwatywę -mówi Małgosia do pani w kiosku
-Dziecko, zmykaj stą -odpowiada sprzedawczyni -chcesz prezerwatywy, a jeszcze masz mleko pod nosem!
-To nie mleko -odp Małgosia"
I tym niesmacznym dowcipem, o małej głupiej dziewczynce (to tak adekwatnie do mnie), kończę ten wpis. Myślę, że będę już wstanie wziąc prysznic, umyc włosy i nawet je wysuszyc. Tak, na to sił mi wystarczy'] Jeszcze sobie wpisik pokoloruje, a co;p
Edit: dzięki pomocnej Vitalijce funnynickname, wiem co to ten cały "Meserszmit";D
"Messerschmitt (poprawna pisownia) jest zarowno nazwiskiem konstruktora samolotow z poczatku xx wieku, fabryka i owymi samolotami uzywanymi podczas II wojny"
Masz zablokowany pamiętnik, więc składam podziękowania tutaj;] Mówiąc szczerze do tej pory stawiałabym na to, że Messerschmitt to niemiecki skoczek narciarski;D
musia0109
6 kwietnia 2010, 14:51ale sie kobieto rozpisałaś:) przeżycia niezłe kawał głupi ale bardzo mieszny hehe gratulacje spadku wagi:)
funnynickname
6 kwietnia 2010, 13:30dobrze, ze masz powazniejszych obrazen i ze skonczylo sie na potluczeniach. Co do slowa ktorego uzywasz ( a jak sama wspominasz- nie rozumiesz o czym mowisz), to Messerschmitt (poprawna pisownia) i jest zarowno nazwiskiem konstruktora samolotow z poczatku xx wieku, fabryka i owymi samolotami uzywanymi podczas II wojny. Czasem lepiej wiedziec jakich slow sie uzywa :) zeby sie nie okazalo, ze strzela siejakas jezykowa gafe i staje nie tyle ignorantem, ale tez posmiewiskiem.
grubaHanka
6 kwietnia 2010, 13:28Wariatka:)