No i tylko zaczął się pięknie. Zaczęłam od zdrowego śniadanka:
śn: jajecznica z 2 jajek na maśle ze szczypiorkiem
II śn: smoothie
obiad: szpinak z pieczarkami i piersią z kurczaka
No i zaczęły się schody:
podw: pączek z bounty, iced frappe mocha śr
Więcej już nie zjadłam nic, bo za duży bilans kcal by był. A te brzydkie rzeczy zjadłam, bo pojechałam z mamą do szpitala na zabieg, musiała mieć wycinane kaszaki z głowy :( to musiałam jej towarzyszyć. I wracając trafiłyśmy na taki punkt, gdzie pączki pieką z przeróżnymi nadzieniami. I trafiłyśmy na cieplutkie, rozpływające się w ustach. To niestety ale zjadłam. A potem mama koniecznie chciała iść do Mcdonalda!!! Przecież jej nie zabronie, to poszłam z nią. Ona jedzenie zamówiła, a ja te frappe, bo nie chciałam jeść frytków czy innych rzeczy. A tak to się napiłam na pół z mamą.
Tak czy siak miałam wyrzuty sumienia, że nie macie pojęcia.
Więc pięknie zaczęła mi się dieta!!
I troszkę motywacji dla nas ( bym nie jadła tych pierdół i walczyła o figurę):
Miłego dnia :*