Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Akceptuje siebie :)


Cześć kochane <3


Powiem szczerze że już jestem z siebie dumna. Widzę zmianę. Niby tylko 6 kg ale na prawdę jestem zadowolona :) Myślę że dzięki temu że regularnie ćwiczę, znika mój tłuszczyk :D Podobam się sobie i już się boję co to będzie jak schudnę kolejne 6 kg :PP

Mam za dużo tłuszczyku na brzuchu, może na udach, ramionach, ale nie martwi mnie to :) I tak już niebawem go nie będzie, daje mu na to 2 miesiące ;)


Mimo to nie spoczywam na laurach. Jutro znowu na siłownię.

Wczoraj :

25 minut bieżnia

25 minut rowerek zwykły

10 minut orbitrek

4 x 10 brzuszków

3 x 15 ćwiczenia na uda

3 x 15 wyciąg górny 


Ostatnio wcześnie chodzę spać i budzę się 5-6 rano. Mam problem z sobą, bo czasem dopada mnie taka wewnętrzna pustka. Szczególnie teraz...po rozstaniu. Ale pamiętam że jeszcze przed nim, miałam takie napady samotności. Mimo tego że miałam chłopaka, kochającą rodzinę, czułam i czuję się dzisiaj mega samotnie. Fakt że z nim widziałam się tylko raz na tydzień sprawiał że nieraz z tęsknoty płakałam... Może powinnam w końcu znaleźć kogoś bliskiego? Przyjaciółkę? Na chwilę obecną mam Was więc czuję się lepiej....Zawsze to jest się komuś wygadać. Nie chcę teraz mieć faceta. Wiem jak to było z moim P. Czasami cały tydzień mówiłam mu że tęsknię, on mówił to samo...a jak już się spotkaliśmy to ani nie mieliśmy o czym pogadać bo wisieliśmy wiecznie na telefonie...Jak gadaliśmy to kilka minut, później pieszczoty itd, a następnie on zawsze znalazł sobie coś do roboty a ja siedziałam sama. Może i faktycznie dobrze że tak się stało i już nie jesteśmy razem? Nie wiem....Ale jeszcze w sobotę nazywał mnie najpiękniejszym kwiatuszkiem....a wczoraj napisał mi że zachowuje się jak idiotka.... Nie wiem co myśleć. Najlepiej może nic. Po co się zamartwiać na zapas....</3


Lecę poczytać co u Was i polecę na śniadanko...Trzymajcie się (przytul)

Mam nadzieję, że u Was troszkę bardziej optymistycznie...