Wczoraj nawet się niźle trzymałam. O śniadaniu nie wspominam, bo nie było jeszcze dietetyczne, ale później zjadłam małą miseczkę krupniku, pół wieloziarnistej bułki z drobiową wędliną i ogórkirm kiszonym, małe jabłko, na obiadek miałam 1/3 saszetki ryżu i gotowane udko z kurczaka (z krupniku) oraz surówkę z kapusty pekińskiej. Najfajniejszy był deser: kupiłam sobie jogurt pitny 0% truskawkowy, dodałam do niego żelatyny, do szklaneczek wkruszyłam po 1 biszkopciku, rozlałam jogurt z dodatkiem żelatyny i wstawiłam do lodówki, na wierzch położyłam kilka cząstek mandarynki i zalałam ją własnej roboty galaretką (2 torebki herbaty owocowej zalane połową szklanki wody, do tego 2 tabletki słodziku i znów żelatyna). Deser wyszedłrewelacyjny.