Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Powrót do życia


Wracam po 10 dniach do życia. Już sama nie wiem w co mam łapki włożyć tyle roboty i zmartwień. Zepsuł mi się komputer. Następnego dnia auto szlak trafił. Książeczka zdrowia psa gdzieś się wsysła. Latania mam co nie miara. Teraz jeszcze szkolenie w poniedziałek, jutro do mechanika, w piątek lub sobotę odbiór komputera. Całe życie w biegu. Przez to wszystko nawet nie miałam sił i ochoty ćwiczyć jak wracałam czasem dopiero o 3 nad ranem do domu. Wrzucam aktualizację ćwiczeń.

13.11
godzina Zumby

15.11
godzina Cuban Salsa Fit

19.11
godzina Indoor Cykling. Stałym tempem na różnym obciązeniu.

Dziś ledwo żyję. O 7 rano dopiero zasnęłam, wstałam o 9 i od 9 non stop coś załatwiałam. Teraz mam trochę spokoju do wieczora. Mam takie zakwasy w udach, że chodzę jak ostatnia kaleka. Dodatkowo okres ma przyjść, a jak na razie tylko delikatne plamienie. Czuję się jak bombka. Woda mi się zatrzymała. Na chwilę obecną ważę 81 kg, co jest i tak sukcesem, bo nie przytyłam.

A jak u Was?