no i jak to w weekendy bywa.... dieta..... POLEGŁA!!
w sobotę od rana oddałam krewkę do badań u wampirzycy..... z jedzonkiem byłam zdana na teściową..... jadłam to co dała... ale nie było najgorzej.... oczywiście dostałam @ i miałam napad na czekoladę.... ale tylko pół tabliczki hihi nie cała tak jak ostatnio....
ale wieczorem to już gorzej.... popijawa u kuzynostwa... ja nie piłam ale za to podjadałam to krakersa.... to cipsika..... i uwaga.... zjadłam mega pyszna zupę tajską z krewetkami i mi smakowała!! ja zjadłam krewetki!!! smakowały jak taki twardawy kurczak.....
niedziela też niezbyt udana dietetycznie i poległam na ćwiczeniach.... mam ból głowy... m pije a ja przechodze kaca.... to się nazywa miłość hehehe
ale jest postanowienie.... jest nowa motywacja... jest duży power do działania....
od jutra nie ma przebacz.... co by się nie działo idę na siłownię i trzymam dietę.... tak dalej być nie może!! czemu jak już raz człowiek wypadnie z tego rytmu to nie może znowu się wdrożyć?? czemu za każdym razem jest coraz trudniej??.....
na wagę na razie wchodzić nie będę..... nie mam regularnych wizyt w wc i to mnie tylko demotywuje w działaniu.... może zaobserwuję pozytywy w obwodach.....
nadal nie zrobiłam fotek kontrolnych.... boje się!!