Wreszcie mam czas sobie popisać.
Przeczytałam w piątek wpis jednej z dziewczyn dot. solarium (pękło podczas gdy się na nim przewracała)... Dziewczyna myślała,że się ze wstydu spali... Ja miałam podobną historię... Kiedyś u fryzjera siadając na fotelu zaczął skrzypieć, a później szybko się obniżył... Później gdy siadałam na nim drugi raz było to samo.... Ważyłam wtedy ok 105kg... Było mnóstwo klientów wokoło, a ja byłam bordowa ze wstydu... NIGDY WIĘCEJ TAKIEJ AKCJI!!!
Weszłam dzisiaj na wagę i... 89,7kg:) HURRA cel weekendowy (mimo obżarstwa) osiągnięty... Na chwilę obecną wydaje mi się,że te 1200kcal spokojnie mi wystarczają...
Już nie mogę się doczekać końca maja-> bardzo chcę wtedy ważyć 87kg. Zostało jeszcze 2,7kg i 10dni. Oznacza to około 300g dziennie-> to jest bardzo dużo, ale jak na początek diety powinno się udać! Mam nadzieję,że się uda!!! Mało ćwiczę, ale zajmowanie się małym, spacery z nim jakoś mi te ćwiczenia zastępują, choć z pewnością nie w 100%. Muszę się wziąć za brzuszki, ale o 20, kiedy mały usypia ja mam siłę tylko się wykąpać i iść spac...
Co dziś w menu?
Ś: 8:30=> twarożek z rzodkiewką i papryką: 200kcal
II Ś 10:30=> ciasto marchewkowe (żeby nie było bez orzechów i rodzynek, jedynie marchewka, więc wersja light:) 200kcal
Obiad: :) Omlet z rzodkiewka i pieczarkami: 370kcal
Kolacja: jogurt z musli i odrobiną banana: 250kcal
SUMA: 1080kcal i 4h spaceru