Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Zaczynam się przyzwyczajać

Nadal kusi mnie waga, ale uparcie trzymam się zasady- ważę się tylko w piątek. ( Chyba wyniosę ją z łazienki). Wypijam więcej wody. Dzisiaj ok. 1,5 litra. Gdy tylko nogi kierują mnie do kuchni natychmiast wlewam sobie szklankę Muszynianki. Polecam! Ponieważ w diecie polecają mi sok z czarnej porzeczki np. do posiłku zakupiłam takowy. Właściwie to nektar i jest słodki. Dolewam go sobie do mineralnej i tak już prawie tydzień. Może uda mi się znaleźć 100% soku, na razie nie widziałam. Nie mam już takiej ochoty na kawę w ciągu dnia. To baaaaardzo dziwne. Do tej pory nie mogłam bez niej żyć.
Nie jem nic słodkiego. Gdy nadchodzi pora posiłków nie jestem zbyt głodna. Czasem wcale bym już nie jadła, ale grzecznie zjadam wyznaczony posiłek. Teraz widzę, że to ma sens bo nie doprowadzam do sytuacji,że jestem tak głodna,że natychmiast muszę coś pochłonąć.
Przez trzy dni jadłam zupę krem z porów na obiad! Przepyszna! Dzisiaj ugotowałam zupę z soczewicy z marchewką, cebulą i pomidorami. też smaczna. Niestety nie potrafię ugotować małych porcji, ale ma to dobre strony, bo paradoksalnie gotowanie zajmuje mi mniej czasu bo starcza na kilka dni.
Nie jem już rosołu i pomidorowej. Choć rodzina zostaje nieugięta i je tradycyjnie. Nie namawiam, ale daję im spróbować moich dań. Próbują, ale euforii nie ma. Ja natomiast jestem zachwycona nowymi smakami.
Dzisiaj wybrałam się do kosmetyczki. Drobny zabieg i już czuję się lepiej. To była moja nagroda za dzisiejszy trening. Dałam sobie wycisk, pierwszy raz podeszłam do tego  poważnie i... dałam radę.