Dni powszednie sprzyjają diecie, przynajmniej w moim przypadku. Wczoraj bolała mnie głowa, przypomniały mi się słowa dietetyczki,że objawy złego odżywiania" wychodzą po kilku dniach". Zgadzałoby się. Po takim czasie nie kojarzymy już naszego odżywiania z negatywnymi konsekwencjami. Ja obarczałam za moje bóle głowy pogodę i stres, teraz zaczynam troszkę inaczej na to patrzeć. Zaczynam traktować jedzenie jak pewnego rodzaju lekarstwo. Ciągle gotuję. Nasza dieta wymaga najlepszej jakości jedzenia, jak najmniej przetworzonego. Korzystam ze strony www.kwestiasmaku.pl , na pewno znacie. Wybieram potrawy, które możemy jeść i staram się, by były smaczne. Niestety desery są tam przepyszne. Zrobiłam sernik z brzoskwiniami, mazurki... Część rozdałam, część zamroziłam dla niezapowiedzianych gości. Ważne, że zniknęły z oczu. M. czuje się też bardzo dobrze na diecie. Podziwiam go, bo to łakomczuch i łasuch. Daje radę i wspólnie się motywujemy. tak jest o wiele lepiej. Nie mam ochoty na owoce ani soki. Chce mi się bardzo słodkiego, ale po kawałku sernika było mi niedobrze... Na wtorkowej jodze po świętach było nas mało i było ciężko...Ale na następny dzień czułam się jak
nowonarodzona...:-)
helena1970
8 kwietnia 2013, 10:35tylko do jogi nie muszę się zmuszać, więc niech tak zostanie;-)