O piątku nie wspominam. Bardzo mi było źle. Dziękuję za wsparcie, nie poddałam się. Dzisiaj na śniadanie kromka żytniego chlebka, twarożek, pomidor. O 12 sok pomidorowy, a na obiadek żurek. Rano brzuch luźniejszy, o jak on mi przeszkadza, marzę by go nie było. Jak dżinsy są dopasowane, to wyłazi i czuję się fatalnie. jak nie wyłazi to spodnie wiszą. Ja po prostu go nie chcę. Przeszkadza mi , traktuje go jak ciało obce, ale przyczepiło się i nie chce odpaść. Muszę z nim powalczyć. Wskazany ruch, wiem. Od czego zacząć? Weekend bez pracy zawodowej, więc znowu mam trochę więcej siły. Praca ją ze mnie wysysa. Nie mam już siły dla siebie, boli głowa, nic się nie chce. To wszystko siedzi w głowie. To tu trzeba sobie zrobić porządek. No właśnie. Z głowy też trudno coś wyrzucić. I potem taki bałagan jak w szafie.