Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Totalnie poległam, ale wstaję i walczę


Co tu dużo gadać. Grudzien i do dzisiaj włącznie to obrsz klęski. Znowu napadłam na cukiet, ba nawet na mieso i przytyłam 2 kg. Ale nie to jest najgorsze. Pojawiły się mega problemy z brzuchem. Robił sie wielki jak balon, wieczorami bolał, zamiast bawic sie z dzieckiem lezałam. Stad na dziś mialam teleporade u gastrologa - mąż mnie zmusił. Mam hashimoto... I nie wierze w leczenie online. 


Pani doktor maglowała mnie aż 40 minut. Pierwszy raz w zyciu ktos sie zainterrsował, wypytywała o mega różne rzeczy, czy jem jogutry - ostatnio po 3 dziennie, czy i jaki ruch, kiedy posilki, jak diedze, o kolor nalotu na jezyku etc. Do rzeczy. Zainteredowała mnie zagadnieniem postu dr ewy dabrowskiej. Juz bylam w bibliotece i mam 3 ksiazki, z czego pierwsza o diecie prawie pochlonelam. To nie jest dieta, celem nie jest utrata kg a leczenie organizmu. 


Podjelam decyzje - zaczynam w poniedzialek. 21 dni, czyli polowa z zalecanych 42 dni. Nawet kupilam na miesiac aplikacje, ale przerazil mnie fakt ze sa 3 posilki i kazdy sklada sie z 3 dań, no nie mam tyle czasu. Dr ewa poleca firme robiaca jej dania w sloikach - zamowilam na 18 dni, ma przyjsc w czwartek zobsczymy. 


Teorze moje pierwsze wyzwanie. Wierze, ze poprawie stan mojego żołądka, a przede wszystkim jelit.