Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Wariatka z artystyczną duszą, uparta jak osioł i częściej zaciskająca zęby niż płacząca z bezsilności.

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1438
Komentarzy: 4
Założony: 20 stycznia 2014
Ostatni wpis: 3 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
iga.pat

kobieta, 36 lat, katowice

158 cm, 70.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 lutego 2014 , Komentarze (2)


Witajcie :) Dziś mijają dwa tygodnie więc się zważyłam i zmierzyłam i zrobiłam zdjęcia porównawcze :)
Więc tak:
- na wadzie -0,9 kg
- w centymetrach -12 cm (najwięcej talia i brzuch)
A tu zdjęcia:
Zdjęcia z 20.01.2014



dziś:



i przód - 2 tygodnie temu:



i dziś:



Nie umiem się połapać w tych zdjęciach w getrach, dziś zrobiłam już w samej bieliźnie, może będą bardziej miarodajne i już z tymi z dziś będę porównywać :)

Dalej jeżdżę na rowerku, ćwiczę około 30 min dziennie z samych filmików z youtube, na rowerku co drugi dzień po godzinie, a w te dni wolne od rowerka po prostu truchtam sobie po domu ;)

Trzymajcie się ciepło!!



21 stycznia 2014 , Skomentuj


Witajcie :)
Dzięki za miłe przywitanie :)

Dzień pierwszy oficjalnie zaliczony, myślę, że całkiem na plus.

Widziałam, że sporo dziewczyn wpisuje w pamiętnik swoje menu, chyba też będę pisać. Broń Boże nie mam na celu chwalenia się tym, co mi siedzi w lodówce, ale raczej mam nadzieję, że jakby było coś nie tak, że któraś z Was zwróci mi na to uwagę :)

Więc, dzień 1 20.01.2014
* śniadanie - dwie kromki orkisza, polędwica z piersi kurczaka, sałatka (pomidor, papryka, ogórek)
* II śniadanie - jogurt naturalny z pieprzem
* podwieczorek + podjadanie w pracy - jogurt ze zbożami, banan, pomarańcza, jabłko
* obiad/kolacja - ryż brązowy (pół woreczka), gotowana pierś z kurczaka, pieczarki
(ostatni posiłek był o 19.30, jak wróciłam z pracy, poszłam spać około 23.30, więc już nie czułam ani jednego ziarenka ryżu o tej porze ;)

Tak jak wspomniałam, wczoraj oglądałam przed pracą tenis i śmigałam na stacjonarnym, który dzień wcześniej kupiłam i poskręcałam. Jestem wielką miłośniczką sportu (tj, oglądania jak pewnie domyśliliście się po mojej wadze ;)
No i okazało się, że śmigałam 125 minut i spaliłam 1600 kcal :) Dziś wstałam o własnych siłach, nogi nie bolą, tyłek też, choć słyszałam, że zakwasy odzywają się po 48 godzinach ;) Muszę powiedzieć, że rowerek mi się podoba, nie zmuszałam się jako tako, dziś też wsiadam za niedługo bo gra Novak :)

Wrzuciłam swój wynik z rowerkowego komputerka do endomondo chcąc porównać, i wyszło mi tylko 17 kcal różnicy, więc chyba jest ok :)

Macie jakieś godne polecenia ćwiczenia modelujące? Tyle tego jest, Mel B, Chodakowska, pan w seksi getrach 8 min i miliony innych. Ja jednak chciałabym polecone od kogoś, na kogo podziałały :)

Trzymajcie się ciepło, śmigam na rowerek :)


20 stycznia 2014 , Komentarze (2)


Witajcie Kochani.

Słyszałam o Was wiele dobrego. Nie o samej stronie, nie o możliwości prowadzenia pamiętnika, nie o licznikach kalorii, ale o Was. O dobrych duszach, które są tutaj, które zmotywują, pocieszą i skarcą kiedy trzeba. I tego właśnie trzeba, mi.

Mam na imię Iga, mieszkam w Katowicach i 1 lutego skończę 26 lat. Ważę niespełna 75 kg przy wzroście krasnala - 158 cm. Pracuję w urzędzie pocztowym, czasem za biurkiem, czasem bardziej fizycznie, generalnie ciężko, bo na największych obrotach w każdej sytuacji. (wiem, ciężko to sobie wyobrazić, ale uwierzcie, że z ilości pracy czasem zapominam, że muszę siku...). Właśnie ta praca doprowadziła mnie do takiego stanu, tzn nie, wróć. Sama się doprowadziłam do tego stanu. Od kiedy pracuję, nie jadam w pracy, sprawia mi to ogromny kłopot, bo nie mam swojego "stanowiska", biegam między różnymi, każdego dnia co innego, i nawet nie mam się gdzie rozgościć.. Zjadam zazwyczaj obfite śniadanie w domu, w pracy pijam kilka kaw i "dopycham" obiadokolacją po której nie mogę się ruszyć. Dwa posiłki.. Nieźle co?

Tyłam powoli, ale systematycznie. Kilogramy uśpiły moją czujność, nie zauważyłam tak szybko, że jestem co raz większa. Po prostu, gdy poszłam kupić jakiś ciuch to kupowałam rozmiar większy niż dotychczas, no ale skąd mogłam wiedzieć, że tyję? Przecież rozmiarówki są przeróżne... Poprzez takie oszukiwanie siebie doprowadziłam do rozmiaru 44/46 i do 75 kg.

Uderzyłam się dwa razy w twarz, mówię sobie "babo, jesteś uparta, dopinasz tego, czego chcesz, masz czas na odchudzanie, właśnie teraz! nie masz chłopa, którym się trzeba zajmować, dzieci, mieszkasz sama, masz spore mieszkanie, trochę oszczędności, weź się za siebie!".
Racja, jak nie teraz, to kiedy? A taka fajna, wylaszczona może szybciej znajdę męża? ;)

Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Wczoraj poleciałam do sklepu po rowerek stacjonarny, pedałowałam już dziś z rana godzinę. Na śniadanie zjadłam 2 kromki orkisza, polędwicę z kurczaka i sałatkę. Na drugie jogurt naturalny. Jest 11 a ja zjadłam już dwa posiłki, które kiedyś były normą na cały dzień! Idę do pracy na 14, już mam kawałki owoców w pojemniku. Wrócę o 20 to zjem kolację, bo i tak chodzę spać około północy, więc przed samym snem się nie najem. Teraz czekam na Radwańską i jeszcze może popedałuję.

Czuję w sobie siłę, jestem zdeterminowana. Na majówkę jadę w góry, mam nadzieję, że męska część wędrowców będzie na mnie patrzyła maślanymi oczami, a ta żeńska - trochę z zazdrością ;)

Trzymajcie się ciepło, motywujcie, skarćcie i dodajcie otuchy!!

Iga