Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Zmotywujcie mnie!


Nie mam ochoty na nic. Nie mam motywacji. Wszystko mnie przytłacza. Dół- głęboki i szeroki.

Do tego przeziębione i marudny dziecko, kolana bolące po jakiekolwiek wiekszej aktywności... Ciężka, niezależna od nas sytuacja zawodowa... Leżę gdzieś tam na dnie tego dołu i nawet nie mam chęci się stamtąd wydostać. Dwa dni temu miałam falę buntu, że jemy względnie zdrowo, a i mi i mężowi tylko przybywa zamiast ubywać... No i poszły w ruch ciastka i czipsy... Wczoraj nie lepiej, wieczór ze znajomymi przy pizzy. A jutro idziemy na wesele i znowu nażre się jak prosię.

Wiem że wszystko zależy ode mnie, że mogę wyglądać i czuć się zdrowo, nosić super ubrania, nie czuć wstydu i odrazy podczas oglądania zdjęć... Ale teraz mi się wcale nie chce do tego darzyć. Źle mi ze swoją tuszą, ale nie mam siły się jej pozbyć. 

Pomóżcie

  • AgnieszkaS2017

    AgnieszkaS2017

    9 października 2017, 09:40

    Czasem z jedzeniem jest tak jak z każdym innym nałogiem - trzeba spaść na dno, aby sie otrząsnąć i zmotywować. Moim "dnem" było zobaczenie 104.6 kg na wadze. To był zimny, nieprzyjemny prysznic. W tej chwili waga wskazuje 96.4 - szału wciąż nie ma, chudnę bardzo powoli. Ale nie poddaję się, i do przodu każdego dnia :-) Myślę, że przyjdzie moment, kiedy Ty też dostaniesz potężnego kopa, i się nie poddasz :-))) Pozdrawiam!

  • roogirl

    roogirl

    6 października 2017, 18:28

    Jutro będzie lepiej.

  • gwiazdeczka2016

    gwiazdeczka2016

    6 października 2017, 11:36

    Daj sobie troche czasu :) powoli nic na siłę ;) przyjdzie moment kiedy bedziesz w 100% zmotywowana do zmiany :) Pozdrawiam serdecznie i trzymam mocno za Ciebie kciuki !