Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
To sobota ?...
20 kwietnia 2013
To sobota, a ja napisałam niedzielnie . Jestem jeden dzień do przodu, czasami tak jest, ze myśli się ,że inny dzień, tak mnie od paru dni - jestem od paru dni do przodu. Więc dzisiaj poszłam bardzo wczesnie na kije, już poo dziesiątej,żeby coś spalić dopóki mam pusty żołądek, niech coś spala się z zapasu, a nie ze śniadania. Oczywiście do mojego parku, zobaczyc co tam będzie się działo, po co nawozili tej słomy. Zobaczyłam tam dzisiaj że jakiś ruch, ale tylko przez pręty, bo zamknięte, ale jedna pani mówi że tamta boczną bramą można wejść, więc poszłam. Okazuje się,że tam płaci sie wstępy, ale ja mówię ,że przyszłam pochodzić, ale zaraz pójdę nad morze chodzić z moimi kijami, a nawet nie mam pieniędzy.Pani była miła i mówi,żebym weszła bo mówię ,że patrzę bo nigdy takiego festynu nie widziałąm w Anglii. Pani mnie wpuściła, to myślę; fajnie, popatrzę. Na pierwszym planie, wypisują jakies kartki, póxniej okazało się numery na plecy dla biegaczy. Następnie jest miejsce okolone tymi belami słomy i pan coś rozprawia i zbiera tam ludzi, czy ochotników czy chętnych czy zgłoszonych do biegu. Rozprawia, drugi skacze wyskakuje jakies rytmy, a ci zebrani skaczą także - potem okazało sie że powtarzają za nim coś tak jak zumba. To oni tak zagrzewali sie do boju. Ale to dowiedziałąm się na końcu tymczasem poszłam ,żeby w swoim szybkim rytmie pochodzić, doszłam więc do miejsca gdzie dobiegli ci biegający, a tu zaczęły sie schody, czzyli pierwsza przeszkoda, błocko, przez które należało się przeczołgać, nad tym były zasieki, do tego jeszcze buchał gęsty różowy dym, a na końcu tej drogi jeszcze polewano ich wodą. No fajno, myslę sobie,że warto by zrobic zdjęcie, ale słońce oślepiające, nic nie widzę a poza tym chyba jeszcze nie wszystko umiem na tym nowym telefonie obsługiwać , więc nie umię jak zrobic zdjęcie . Poprosiłam chłopaka, ze niby to nie mam okularów, a rzeczywiście nic nie widziałam do słońce prosto w oczy... Wzbogacona o zdjęcie poszłam dalej, biegacze troche sie oddalili bo trasa poszła łąką, widziałam nastepną przeszkodę ale nie wiem co to było, poszłam , tu biegacze zbliżali sie do drogi, i tu była przeszkoda w postaci sklleconego prowizorycznie basenu. Należało wejść do niego przejść przez wodę wyjść i pobiegnąć dalej a tu zbliżał sie taki mały placyl, na tych pałatkach brezentowych trochę wody, sliśko, należało się przeczołgać, przeczołgano się i pobiegnięto dalej. Dalej wchodzili do pierwszego samochodu, należało przez niego przejść i dobiec do drugiego w drugim należało wyjść na dach , zejść i wbiec do trzeciego , tu należało wyjśc oknem , a wszystko to z [przxeszkodami, bo pełno opon było wszędzie . Wybiegli więc biegacze, i dobiec musieli do poustawianych przeszkód z beli słomy, pierwsza i druga to pojedyńcze rzędy drugi, już wyższy, a trzeci to najwyższy z trzech warstw. Wszędzie ci biedacy wbiegali, nawet kobiety też , dalej musieli przez przeszkode z opon parę przeszkód aż do dużych opon takich od tira czy od traktora , tam musieli sie przeczołgać. Dalej pobiegli, tam dalej nie widziałam co ich czeka bo było to oddalone, pomyslałam że tam nie pójdę bo to może niedługo będzie koniec tych przeszkód. Poszłam . Jakże się myliłam co do tych przeszkód. Myślę tylko wartało by zobaczyć gdzie jest koniec tego całego biegu, maratonu, ale patrzę tu samochody, jakiś spad wisza liny, to pewnie tutaj będa sie wspinać po tych linach, ale którędy przybiegną coś ich nie widać, pobiegli coś w lasek okalający ten park. Co jest , myslę , co tam jeszcze jest stoją tam pod drzewami ci pilnujący, to znaczy ci organizatorzy, stoją a biegacze wbiegają do lasku, ale skąd wybiegają, - Co tam jest , zdecydowałam się,że pójdę wrócę i zobaczę. Poszłam - pytam pana , pan mówi, że wybiegają tam na droge obiegają i tamtędy. Dobrze - myslę, ale znowu zdecydowałam sie ,że podejdę do tamtej przeszkody. Patrzę a tu są trzy takie dośc długie rury, przez które trzeba sie przeczołgać, tu wbiegają ci ludzie Coś tak poczułam zapach ryb, a do tego jeden mężczyzna mówi coś fish, coś o rybach. Ale tu niczego się nie dowiedziałam , nie podejrzewałam , tylko myślę wrócę się do tamtej przeszkody, którą ominęłam. Dochodzę patrzzę , a tu takie małe bajorko, wypełnione woda a do tego całą kupą ryb, różnych odpadków, głowy, szkielety, całe ryby, i przez toto należało przepłynąć , to znaczy przeczołgac się, bo to głębokie nie było, tylko nie wątpliwe śmierdzące. Bo było, bo było czuć...No tak to w miarę tak to wyglądało, do epilogu tego biegu nie doczekałam, poszłam dalej. Dalej stały, różne podniesienia, jakieś skocznie, gdzie chłopcy skakali wywijając fikoly, robiąc po kilka salt. Fajnie, sprytnie to było, dalej stały samochody wojskowe, transparentym z napisami cos o armii - ,, by army the best ,, U nich wszystko jest the best ... Stały samochody, namioty, zadaszenia, jakies ławy, budy garmażeryjne, wszystko naszykowane jak przyjdzie więcej ludzi, jak wszyscy sie zmęczą, jak część sportowa się skończy, to być może będzie część nieoficjalna , i zabawa. Pan zrobił zdjęcie tej orkiestry bębnowej, bo poprosiłam go oto, bo oczywiście czegoś nie wiedziałm jak to zrobić...Tymczasem dalej stała orkiestra bębniarzy i bębniła . Bębnili ,że hej, że az się roznosiło, Tymczasem już jakiś czas temu przebiegła druga grupa biegaczy, a tu dochodząc widziałam szykującą sie trzecią . Tańczyli więc w rytmie powtarzanych przez tego nagórze kroków. Tanczyli, dymem ich odymiano, nastrój sie robił bojowy, morale zapewne w nich rosło, aż i wkrótce wybiegli. Tak więc tak oto bawią sie w Southporcie, nie wiem z jakiej okazji, czy bez okazji. Taki małpi gaj, kto wie co to takiego, - takie wojskowe sprawy. Taki tor przeszkód ... W tym wszystkim zapomniałam o jedzeniu, i czasu mi więcej minęło, co było i dobrze dla mojego odchudzania. Wkrótce poszłam do domu, dziękując pani która mnie wpuściła. I to tyle w bardzo telegraficznym skrócie. A pogoda dzisiaj piękna ,słoneczko ładnie grzeje, ruch ludzi w naszej uliczce. Zaraz troche nauki i ćwiczenia i wolny dzień. Pójdziemy do naszego sąsiada z wizytą na chwilę i taki dzień . Pozdrawiam Was , pa , pa
Omnommno
25 kwietnia 2013, 16:29Nie ma problemu :D Cheat Day to tzw. oszukańczy dzień, w którym je się do woli wszystko na co ma się ochotę. Jeżeli stosuje się go raz na jakiś czas, np co 2 tygodnie, w ogóle się nie tyje (ale obżarstwo musi trwać tylko jeden dzień). Ja np. idę na komunię do kuzynki, więc juz teraz wiem, że zjem dużo tego dnia. Na następny dzień dalej kontynuuje się dietę. Taki dzień bardzo pomaga, jeśli ktoś naprawdę lubi jeść słodycze i inne niezdrowe rzeczy. Taki dzień to dobry kop dla organizmy, byle nie za często.
Omnommno
22 kwietnia 2013, 17:28Dziękuję i powodzenia!
marzenkab1
22 kwietnia 2013, 07:28No nie takie atrakcje to tylko za granicą . U nas nie ma . No chyba że na stadionie. Tam można pojeździć sobie na rolkach i pochodzić z kijkami. No i ostatnio były zajęcia Zumby dużo babek przyszło i było fajowo