Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Grad i śnieg


Szłam  dzisiaj  po Kubusia,  jednak  corka zadzwoniła,ze Emuś zdecydował  ,że sam się dzisiaj nim  zajmie,  bo taka fatalna pogoda. Wiało, padało  , zacinało  -  I zimno  bardzo przy tym było.  Spieszyla,zebym  nie wyszła  z domu,  I dobrze, bo własnie zamknęłam  drzwi na klucz. Jednak postanowiłam,że pojdę sobie,  pochodzę  a ścislej  ,że pojdę do Hipermarketu w sąsiedztwie,kupić pare rzeczy, a bardziej ,żeby sobie połazić po sklepie  dla rozrywki,  bo wczoraj tak strasznie się narobiłam,że  po prostu padłam. Trzy dni temu czyli we wtorek przxyniosłam sobie   ze swojej łaki - rożę , - dziką różę.  I tu dodałąm sobie roboty,  bo rozy było solidnie dużo czyli poł  wielkiekj reklamówki,  wiec jakieś wiadro. Tragedia  ...!  A kilka dni wcześniej bratanek  wysłął  zdjecia  I że włąsnie  ojciec przyniósl   skarby z pola, wiaderko rozy.  I piszę  ,że nie będzie tego  pestkowal, szypulkowal,bo to się przetrze przez sito.  No dobra.... to myslę , sprobuje też tak,  bo jakas ta róża taka twarda,że ciężko to nacinać I wyczyścić z tych pesteczek.  Kiedys zawsze   wyszypulkowałam , wyczyściłam z tych  pestek  umyłam następnie I było pięknie, dobrze mogłam smażyć dżemy.  I tak pomyślalam, a no bo takie twarde I tak dużo tego,  to jak ja sobie z tym poradzę. I probuję przecierać przez sito,  dziureczki  za małę, nie idzie   nastepnie durszlakiem do makaronu,  dziurki za duże przelatują te  pestki z tymi włoskami.  Nastepnu dzieńzakupiłam  dwa inne durszlaki.   Jeden w paski, drugi w dziurki. Znowu za duże ...przecieram, jakoś myślę - będzie. Nastepny dzień kupiłam jeszcze jeden druszlak. Inny, może będzie dobry.  przecieram  raz potem  innym drugi raz.  Drugą turę, drugi Tragedia !   W końcu wzięłam  szmatkę,  ale  jaką  .  Kurka wodna  co by tu użyć.  Poszukuję jakiejś szmateczki najlepiej jakby była dośc ażurowa,  ale nic takiego nie mam.  Juz chciałam apaszki użyć  , ale mowie szkoda taka ładna, czerwona.  No to co....W końcu użylam tej co przeciskam  jarzebinę , za scisly ten splot. Corka  przemylą podłogi,  a róża trzaskała po całęj kuchni.  No I tak,   do tego jeszcze inne roboty, moje soki z zielonych zrobiłam dużo, naciełam sie tej zieleniny,  bo patrze  a ta zielenina to zaraz nie będzie zielona  bo zniszczy się I zadnych wartości w niej nie będzie. Narobilam sokow, narobiłam jeszcze jakieś te swoje dania  z batatów  dyni,  nasmażyłąm  .  No I jeszcze miałyśmy iść do siostry od Esmiry ( od syna dziewczyny)  iść do Samirki.  A tu już dobre, ciemne popołudnie. A I pierogi miałam zrobić , no zrobiłam  , jak już na ten dzień zakończyłam  rozdział  z różą,w   ktorej soku I tak bylo pełno  pestek I włoskow.  Zostawiłam  a resztę czyli drugą turę  kazalam corce wyrzucić,  bo jakoś nie miałam   pomysłu, ani  cierpliwości, żeby to jeszcze odłożyć I w przyszłości jakoś zrobić. Uzyskałam troche takiego lejacego soku, myślę na drugi dzień coś posmażę. I dzisiaj usmażyłam   a co sie wczoraj  nawybierałm tych pestek. .... Ludzie .. Musze zapytać bratanka   jak im to wyszlo, - myślę, może w Polsce  mozna znależć   rożne sita, napewno można.  Tutaj nikt sie takim czymś nie zajmuje... a gdzieby tam. Tak więc dzisiaj poleciałam rano  na to chodzenie po sklepie, dla relaksu, po tym wczorajszym. Bo wreszcie jak się położyłam  to tak mnie wszystko bolało,   że nie mogłam. Wszystkie stawy, biodra, ramiona,  nawet nadgarstki... Tragedia .. Poszlam spać, bo już w odwiedziny bym  nie doszłą, mówię do corki, weź te pierogi I idź bo ja nie dam rady dojść.  Tak więc dzisiaj miałam  wolne.  uradowałąm się , tak mi tego bylo potrzeba. I jeszcze jutro mam po pracy wolne, świetnie, bo małego wezmę dopiero w niedzielę.No I tak , a małęgo ostatnio tez miałam cztery dni pod rząd, od piatku, do poniedziałkuTak,że  narobię się ,co niemiara I sama sobie tej roboty przydam.  Już tak mam.  Mówią,że robota głupich lubi.   Hmm..   No I tak.  A u nas zimowo, tak leje,że zalało nas juz porzadnie. W ubiegłym roku były zacieki, ale mniejsze,  a w tym roku to juz duże,  aż nawet stoi woda na suficie, na co mi Luska zwrociła uwagę, mówi, mamuś to juz woda stoi. Przyjrzałąm się przez okulary,  faktycznie.  Wieeeelkie zacieki.  Oni o tym wiedzą w agencji, od początku bo mówiliśmy, ale po co  spieszyc się z remontem.  Każdy tylko chciałby pieniądze brać, a remont to juz gorzej zrobić.  Zobaczymy,   a bardzo bym  nie chciała  opuszczać tego mieszkania. Takie piękne mieszkanko....Tak tutaj dobrze jest, usytuowanie I ogród.  I ladne mieszkanie.  No zobaczymy, pojdziemy jesli w sobotę pracują to pojdziemy jutro. A jak nie to w poniedziałęk.  I tym akcentem  pożegnam się z Wami  . Zimowo raczej, bo od wczoraj dzisiaj  rano śnieg I wciąż pada grad ze sniegiem.  Buziaczki , pa   

  • irena.53

    irena.53

    20 listopada 2016, 21:08

    Wiem, że byś chciałą pomóc, I cenię to, ale kochana Ty moja, te włoseczki to takie maleńkie... to tylko robi się recznie. Nooo, może przemysłowo, to oni mają jakies ekstra sposoby.. Takie coś to robi się ręcznie. Moja siostra zawsze robi, ale ona to robi ręcznie I wspanmiałę dżemy czy powodła jej wychodzą, ( które potem notabene rozdaje ludziom bo ona niemalże z żałożenia robi żeby innych wspomóc - taka wspaniała to dziewczyna)- ale to byla dygresja. Juz nieważne - zglupialąm jakoś .. Będziie dobrze, na przyszly rok mam nadzieję, bo teraz nie wiem, czy mi się jeszcz eby chciało, po tym doświadczeniu, choc może jeszcze bym na tej łące znalazła. Serdeczności Dorotko...

  • Dorota1953

    Dorota1953

    20 listopada 2016, 18:21

    Przyznam się, że nigdy nie robiłam z róży dżemów ani konfitur, ale nie wyobrażam sobie jak można pozbyć się pestek, chyba, że najpierw się ugotuje, a potem przetrze przez sitko. Koniecznie zgłoś tą cieknącą wodę.

    • irena.53

      irena.53

      20 listopada 2016, 19:30

      Dorotko , wiele razy robiłam dżemy z róży, ale kilka lat temu. I mlodsza bylam I więcej moglam I dziecka nie miałam do bawienia... I pozbywałam sie normalnie ręcznie wyciągając te pestki I potem płucząc, a teraz czy I I spokoju zabraklo, powinnam to położyc do zamrażalnika żeby lekko przymrozić, wtedy lekko wychodzą, co mnie podkusiło posłuchac Alka mojego bratanka... Ja nie wiem ale śadzę,ze mu tez tam nawpadalo tych włoskow. Szkoda tylko roży I tyle mojej robioty, rwania, I przecierania. Tylko siedem sloiczków powideł a I to je wyrzucę. Jak będę kiedyś chcialą, to przeznaczę na to spokój I niech sobie leżą nawet w tej mojej kmomórce, niech zmarzną. A te muszę wyrzucić, bo te wloski zarżną czlowieka, tylko sobie podrażiłam dziąsłą. Ale można Dorotko, tylko ręcznie poczyścić , I umyc, ale albo zerwać podmarznięte, albo dac do zamrazalnika. Ehhh zabrakło mi spokojnej cierpliwości. A taaakie powidelka mi wyszły ! Niebo w gębie, albo z jabłuszkami dżem ... Tak, a z woda pojdziemy jutro I Renatka ma wolne wiec pojdzie do lepszego tlumaczenia, pa

    • Dorota1953

      Dorota1953

      20 listopada 2016, 20:46

      A gdybyś je porządnie zmiksowała, to nie pozbyłabyś się włosków ???? Albo teraz po ugotowaniu jeszcze raz przetrzeć przez gęste sitko ?

  • zlotonaniebie

    zlotonaniebie

    19 listopada 2016, 05:44

    Lubię jak pada śnieg, bo wtedy miasto jakby takie ciche się robiło. No i pięknie biało jest wszędzie, tak czyściutko. Ale to mi pasuje w grudniu, teraz jeszcze cieszę się jesienią, oby jak najdłużej. Wody w domu nie zazdroszczę to tylko krok od grzyba, a to już jest niebezpieczne dla zdrowia. Oby wam się szybko to wyjaśniło, pozdrawiam Cię serdecznie :)

    • irena.53

      irena.53

      20 listopada 2016, 19:35

      No tę nasze tu angielskie deszcze sniegi gradym, to nie takie ładne, jak nasze Polskie zimy, spadnie porzadny śnieg, I pięknie jest. Oj to tu to bylo Łaaa..... Dzisiaj juz ładnie bylo, naprawde ladnie. Tak,,, zadbać trzeba, bo przeprowadzać się nie bardzo chę, a nawet wcale nie chcę.... pozdrawiam rownież, pa