Hej dziewczyny!
Nie wiem jak Wy, ale ja z reguły mam wilczy apetyt, kiedy czegoś mi w życiu brakuje - jestem smutna, znudzona, jest zima, szarówka za oknem, a wszystkie prace skończone i nie mam żadnych wyzwań. Nigdy nie miałam zamiaru się głodzić, ale są sposoby ograniczania przymusu ciągłego wkładania jedzenia do gęby:
1. Wysiłek fizyczny - po solidnym wycisku odechce ci się pierogów.
2. Yerba mate - szczerze polecam, lekko pobudza, ale inaczej niż kawa. Nie doprowadza do uczucia zimna, drżenia rąk, poprawia samopoczucie. Indianie też stosują yerba mate, by ograniczyć apetyt. Świetna sprawa!
Już zaczęłam (znowu) Montignaca, z następującymi poprawkami:
- owoc 20 minut przed posiłkiem - zmniejsza chęć na słodycze. Chociaż nie przepadam za słodyczami, dzięki połówce owocu spadek insuliny podczas trawienia białek nie jest tak radykalny. Trzeba pamiętać o zasadzie "20 min przed", gdyż świeże owoce na pusty żołądek błyskawicznie przez niego przechodzą. Gdybyśmy zjedli do pomarańczy szynkę, która trawi się dłużej niż owoc, będzie on fermentować w żołądku powodując dolegliwości trawienne. Pamiętajmy zatem o jedzeniu owoców na pusty żołądek (oczywiście jeśli ktoś nie ma nadkwasoty itp)
- Nie będę się najadać do syta - ustaliłam 6 mniejszych porcji w ciągu dnia.
Życzcie mi powodzenia!