Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
jakoś żyję


wczoraj cały dzień byłam "zmęczona".Niestety w piątek zaszalałam i wypiłam z kolegami wódeczkę!Do domu znów wróciłam ok 4 nad ranem.No i sobota była ciężka.Nie tak strasznie ciężka ,ale ciężka.Nawet nie poćwiczyłam wczoraj.
Dziś już lepiej, więc zawalczyłam na rowerku.Ale niestety 30 min tak mnie wykończyło, że myślałam że brzuszków już nie zrobie.Ale zrobiłam-120 :)
Poza tym waga nadal stoi w miejscu.Zastanawiam się kiedy znowu ruszy, bo przecież wcale się nie poddaję i nie rzucam się na jedzenie, słodycze i nie zalegam przed tv. Jem mniej niż kiedyś i więcej się ruszam.No to powinnam chudnąć, no nie?