Hej,
jak to do pamiętnika chętniej wpisuje się problemy, niż radości, a może ja tak tylko mam???
Przynajmniej takie mam wrażenie, że jak się chcę wyżalić, to tu, a jak miałam sukcesik, bo zeszła mi woda i pokazał się ładny wynik, to nie potrafiłam się tak bardzo cieszyć. Czyżbym się bała, że kg wrócą? Tyle razy już w życiu padłam i tyle razy musiałam wstać;)
Ile jeszcze?
Dziś kolejna lekcja pokory.
Pracuję w tej firmie 6 lat, w sumie na dwóch stanowiskach, bo mój bezpośredni przełożony nie zna się na niczym, ale ma 2 lata do emerytury, więc jest na przechowaniu;)
No i co z tego? Warto tak się wykazywać?
Firma tnie koszty i co się okazuje? On chroniony, więc go nie ruszają, ale moje stanowisko do liwidacji - no i za kilka miesięcy będę szukać pracy. Czy to sprawiedliwe?
Nie, ale prawdziwe!!!
Polska rzeczywistość
Najpierw się załamałam, wróciłam z pracy, pożaliłam się mężowi, chciałam, żeby pocieszył, przytulił. A on stwierdził: nie martw się, przecież ja pracuję.
Kurna, czy faceci nie mają uczuć, czy tylko ja trafiłam na taki nieczuły egzemplarz??
Płakać mi się chce, ale będę walczyć dalej, nie ma co się mazać...
Odpaliłam rowerek, przejechałam 25 km, zeszłam dziś mokra jak szczur - NIE DAM SIĘ!!!
Joakoz1967
29 stycznia 2013, 12:56To jest właśnie męskie spojrzenie na zarabianie. Po co zarabia żona jak on utrzyma rodzinę. Masz przynajmniej czas na znalezienie pracy gdzie cię docenią a nie będziesz zasuwała za dziadka na 2 etatach bez poparcia finansowego. A póki co przestań robić podwójną robotę skoro tego nie szanują.
limonka80
29 stycznia 2013, 11:42Cieżko się znosi takie sytuacje.Zawsze jest jakiś żal.Facet podchodzi jak to facet.Po męsku,bez uczuć i może to i dobrze.Masz silne ramię na którym możesz się oprzeć.Mój mąż też jest taki bezuczuciowy pod tym względem :)) A może nowa praca przyniesie Ci więcej satysfakcji ?
smoczyca1987
29 stycznia 2013, 05:37mówią, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, prawda? schudniesz, znajdziesz lepszą nową prace i będziesz cieszyć się życiem na maksa! :D
Aginson
29 stycznia 2013, 01:59No widzisz Aguś, po mordędze na rowerku doszłaś do tego samego zdania co mąż:) Mnie osobiście bardzo spodobało się jego podejście. Grunt, to patrzeć optymistycznie. A skąd wiesz czy nie znajdziesz teraz lepszej pracy? No i czy nie lepsze takie podejście (wzięłaś się w garść i jesteś gotowa do walki o pracę) niż jakbyście mieli oboje płakać w czterech ścianach? :) Pewnie, że jak się pracuje to jakiś sentyment do swojego krzesła jest ale nowe może być wygodniejsze, czego Ci z całego serca życzę:) Uszy do góry! :*
nunnyy
28 stycznia 2013, 21:46maleńka! najważniejsze, że mąż pracuje i ogarniecie finansowo, a Ty na pewno znajdziesz jakąś fajną pracę, życzę Ci tego z całego serca :) ;*
Marta.Smietana
28 stycznia 2013, 21:28oj przykro mi kochana