Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Do tej pory byłam przede wszystkim matką i żoną, moje potrzeby były zawsze na końcu, bo na pierwszym miejscu od zawsze jest moja rodzina. Czy byłam szczęśliwa? Tak, do momentu, gdy zobaczyłam siebie w normalnym lustrze;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 22951
Komentarzy: 333
Założony: 6 listopada 2012
Ostatni wpis: 14 lipca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
JAG6910

kobieta, 54 lat, Bełchatów

168 cm, 135.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

14 lipca 2014 , Komentarze (9)

Witam Was Kochane moje....

Dzisiejszy wpis nie będzie wesoły.... po prostu nie spałam całą noc i mam kiepski humor... Ale ponieważ dawno nie pisałam, to postanowiłam chociaż kilka zdań...

Może najpierw weselej.....

Wesele

Wybaczcie, zdjęć nie będzie, bo dbam o prywatność jak zauważyłyście i nie zamieszczam, ale informuję nie zorientowanym, że od miesiąca jestem teściową... Czy jest łatwo? No właśnie nie bardzo.... Chcę, żeby moje dziewczyny (synowe) i ta już oficjalna i te przyszłe nie narzekały na mnie, ale ideałem to ja nie jestem, więc łatwo nie będzie....

Wszystko by było dobrze, ale nie przypadła mi zupełnie do gustu rodzinka mojej synowej, nie chcę jej ranić, robię dobrą minę do złej gry, ale jestem bardzo szczęśliwa, że nagle po weselu przestali ją tak bardzo kochać jak przed weselem i nie przyjeżdżają codziennie. No i wyszła ze mnie małpa, bo przecież powinnam ugościć, poczęstować i uśmiechać się, ale kto by tak robił, jak by miał świadomość, że jesteś w pracy, a obcy ludzie chodzą Ci po całym domu? Zapewniam, że nikt. Dla mnie to bardzo trudne, wyjątkowo...

Po drugie

Dieta

Dieta z powodu wesela i takich tam zupełnie poleciała gdzieś w kosmos, więc po pasku zostały wspomnienia...

Wróciłam do diety od środy ub. tygodnia, już mam spadeczek i gonię paseczek, więc póki co malutki plusik.... Dziś rano na wadze było 138 - było niestety gorzej.

Fakt, że z powodu upałów zatrzymuje mi się woda w organiźmie, ale to nie tłumaczenie. Przestałam ćwiczyć i brzuch urósł - nie oszukuję już sama siebie, bo centymetry mówią swoje, a oczy widzą...

Ćwiczę też. Póki co rowerek, bo z moją wagą nie bardzo mogę rzucić się na intensywniejsze ćwiczenia. Chcę mieć jeszcze kolana i kostki całe;)

Po trzecie

Depresja

Znów mnie małpa dopadła.... Co za franca jedna..... Posypało mi się coś w życiu osobistym i już jestem gdzieś, nie koniecznie tam, gdzie bym chciała...... Robota mi nie idzie, wszystko mi leci z rąk, nic mi się nie chce......

No i to tyle.....

Widzicie, wpis nie optymistyczny, ale prosto z serca i z życia.......

TRZYMAM ZA WAS KCIUKI, A WY TRZYMAJCIE ZA MNIE - PROSZĘ:)))))))))))))

19 marca 2014 , Komentarze (7)

Dorwał mnie wirus jakiś i normalnie oczy zachodzą łzami, bynajmniej nie z powodu odchudzania - hehehehe

Zachorował Pan i Władca i tak skutecznie się kręcił po domu, że załatwił nas wszystkich. Ja yo jeszcze nic, najgorsze, że chora jest synowa,a w ciąży grypa jest niebezpieczna. Wczoraj leczyła się mlekiem z czosnkiem, ale chyba dziś zabiorę ją do lekarza, bo nie daj Panie....

U mnie dziś szklana znów się nieśmiało uśmiechnęła - 136,2 kg

Jak cieszą malutkie spadki - oj jak cieszą.......

Przeliczyłam moje dzisiejsze menu i chyba jednak za mało, muszę coś dorzucić, bo wyszło mi niecałe 1000 kcal, więc włączę po pracy kawałek mięsa jednak.

Nie czuję się głodna, najadam się, ale nie chcę doprowadzić znów do sytuacji, ze będę tyła od listka sałaty.

Ruch włączony, jeszcze nie tak jak bym chciała, bo jednak na kijki nie wyszłam z powodu kiepskiej pogody, ale kręcę rowerkiem w domku.

Poza tym z ciekawości się dziś obmierzyłam, bo nie umiałam zrozumieć, gdzie są te kilogramy, skoro bluzki wciąż dobre, no tylko dół troszkę bardziej opięty. No i jednak odczucia były prawidłowe, owszem góra i pas został w podobnych rozmiarach, ale brzuch poleciał w cały świat.

Jak ja nienawidzę tej mojej fałdy!!!!!!!

Wyżaliłam się , więc pora zacząć zarabiać na życie :)

Ja już po kawce;)

A może trochę ruchu Kochani?????

Joga

17 marca 2014 , Komentarze (6)

No gdzie ta wiosna się pytam??? No gdzie???

Ale co tam, dziś szklana pułapka współpracowała - 136,4 kg

Nie ogromny spadek, ale nie o to tu chodzi. Metoda małych kroczków też mi sie podoba, byle spadało.

Dziś zajrzałam do swojej historii odchudzania i żal mi się zrobiło tego, co osiągnęłam dwa lata temu. Jeszcze w styczniu, w połowie dokładnie ważyłam 116,8 kg. A  później kłopoty w pracy, spadek formy, depresja, leki - PLUS 20 kilo na liczniku.

Co my ze sobą dziewczyny robimy? Co robi ze mną stres?

Nie dam się, o nieeeeeeeeeeeeeee

Pozbierałam się jako tako, odkurzyłam rowerek, wagę, jeszcze tylko znajdę kije do nordic i znów będę lżejsza, bo tak chcę. Nikt nie będzie mną kierował, ja odzyskuję władzę nad własnym ciałem, nie ma to czy tamto.

Dietę trzymam i powiem, że mi nawet pasuje.... Nie żadną wymyślaną przez dietetyczki, sama ją sobie modyfikuję, ale trzymam się zasad i staram się zmieścić w 1500 kcal. Wyliczyłam, że moja cąłkowita przemiana kalorii, to 2800, więc i tak dużo obcięłam , zalecają obcięcie o 500 kcal, ale ja od dłuższego czasu tak jem,pasuje mi to, więc uznałam , że dam radę, tylko włączę ruch w wiekszych dawkach.

Co do ruchu

Wczoraj jeszcze raz przymierzyłam się do 6-cio minutówki Chodakowskiej i nie pasi mi to. Może jak zejdę poniżej 100-ki. Teraz nie dam rady. Wysiadły by mi stawy,a moje chore kolano by chyba pękło. Niemniej jednak dziewczyna daje dobre wskazówki, mimo, że jak ktoraś zauważyła bardziej jest celebrytką już. Wyznaję jednak zasadę, że rozglądam się tu  i tam i coś tam zawsze człowiek mądrości liźnie. Gdzieś przeczytałam, może ktoraś to mi napisała, nie pamiętam już, ale trzeba odchudzanie potraktować jako dobrą zabawę, inaczej szybko odpadamy, zniechęcamy się....

Póki co zostanę wierna rowerkowi, kijkom, spacerkom......

Miłego dnia i pysznej kawusi 

Bez kawy ogłaszam pobite gary

JA JUŻ PO KAWUSI, WIĘC SIĘ LICZY - HEHEHEHEHE

Zapomniałam napisać, że mąż dziś rano skomplementował widząc mnie w spodniach , że wyglądam dziś tak, jak bym schudła z 30 kilo - dodaje skrzydeł, nie powiem ;)

16 marca 2014 , Komentarze (9)

Cholerka, padłam po pierwszym ćwiczeniu, ale nie poddam się. Ćwiczenia są fajne i nie takiez znów trudne w tych 6 minutówkach, tylko z moją wagą trochę trudno,więc muszę uzbroić się w cierpliwość. 

Druga sprawa

Mam w domu chorego chłopa, normalnie tragedia.....

czepia się o wszystko:

- za dużo siedzę przy kompie

- co ja tam robię?

- czemu nie jestem z nim?

Kurdę, a co ja niańka? Jak ja jestem chora, to nie ma żadnego. Szklanki herbaty nie ma kto przynieść. 

Zbuntowałam się dziś i nie będę służącą....

Dzięki za komentarze :D

Niezmiennie trzymam za Was kciuki - nieskromnie napiszę, że za siebie też:)

15 marca 2014 , Komentarze (3)

Dzisiejsze obserwacje

Naprawdę organizm to ciekawy obiekt do obserwacji...

Weszłam dziś na wagę z samego rana , tuż po wstaniu z łóżka - wynik - 137,2 - załamka...... Pomyślałam, no cóż, pewnie znów woda......

Zjadłam śniadanie, wizyta w toalecie, ubrana po domowemu, no i podkusiło mnie, żeby znów wejść na szklaną... - wynik 136,7. Odejmując ze 30 dkg na ubrania, to by oznaczało, że waga utrzymana, albo znów maciupeńki spadeczek.....

Zadziwiające

Prawdą jest, że nie powinno się tak często ważyć, zrobiłam w tym tygodniu mały eksperyment, żeby sprawdzić jak to jest:)

Na dworze szaro i buro, nie chce się wyjść nigdzie. Kawa wypita, więc biorę się za coś konkretniejszego, a dokładniej zamierzam się przymierzyć do 6 minutówek z Chodakowską. Nie rzucam się jeszcze na skalpel, choć kupiłam płytę i mnie kusi, ale nie z tą wagą, nie chcę sobie zafundować kontuzji;)

Natomiast na 6-cio minutówki się napaliłam i zobaczymy, co też to takiego? Jak mi się podoba, to może włączę po rowerku. Taka rozgrzewka w postaci brzuszków, z 60 min. rowerka i finał z Ewką, to może być ciekawe ;)

A to link do jednej z 6-cio minutówek, jak by któraś chciała :)

Miłej soboty i dzięki za komentarze :)

Też wspieram na ile mi czas pozwoli, ale jestem z Wami zawsze :)))))))

14 marca 2014 , Komentarze (5)

Piękne słońce, pięknie rozpoczęty dzień .......

Znów wlazłam rano na szklaną - dziś 136,5 kg

Nie podniecam się, bo wiem, że to woda i inne świństwa, co ze mnie schodzą, ale nie ukrywam, że to przyjemne uczucie wchodzić na wagę i znów widzieć spadki.

Znów wszystko mi się chce, znów dostałam wiatru w żagle.......

Ja tam chętnie pozbędę się jednego i drugiego (cycków mam w nadmiarze, więc jak trochę ubędzie płakać nie zamierzam )

NO CHYBA , ŻE SPOCZNĄ MI NA PĘPKU, to wtedy będę ryczeć, hehehehehehe

Miłego dnia Żabki :))))))))


13 marca 2014 , Komentarze (6)

Nie mam weny do pisania dziś, chociaż znów ucieszona bardzo.

Wiecie przecież, ze wchodzenie na wagę to u mnie nałóg, zwłaszcza jak się znów nakręcę do odchudzania.

Otóż weszłam dziś na szklaną i towarzyszka mi pokazała 136,9 kg, a więc kolejny malutki spadeczek..... Wiem, ze to woda schodzi, ale przy drugim dniu miesiączki, to po prostu cudoooooooooooo.

Nie wiem, czy to efekt ruszenia tyłka - rowerek nie tylko się kurzy już, czy też to, że włączyłam do diety poranną owsiankę, ale co by nie było cieszę się i chwalę oczywiście.

Mam nadzieję, że Was to też zmotywuje....

A to na lepszy początek dnia :))))))

Buziam:)))))))

Weź tu zamów zwykłą kawę i Ci wydziwiają

12 marca 2014 , Komentarze (7)

Skąd taki tytuł?

Ano stąd, że od kilku dni czułam , że nazbierałam znów wody - czuje to świństwo w kostkach. Dziś dostałam @ i coś mnie podkusiło i weszłam na wagę.... A tu niespodzianka - waga 137,1 kg, czyli cudownieeeeeee. Waga drgnęła, bo skoro napompowana ważę tyle, co 3 tygodnie temu bez, to już nadzieja, że idzie w dobrą stronę. 

ZNÓW WALCZĘ!!!!!!!!

Tak więc choć czuję się okropnie, koszmarnie, mimo wziętej tabletki , to buzia się uśmiecha :)))))

11 marca 2014 , Komentarze (1)

Przyznam, że nie miałam czasu, bo działo się dużo, ale drugie dno jest takie, że znów miałam gorszy czas. Musiałam znów zmierzyć się z życiem, a jak wiecie łatwo nie jest. Nie ma co marudzić, nie ma co stękać, sama siebie więc przywołuję do porządku i ruszam dupsko.....

Dziś zaliczyłam ponowne przywitanie z rowerkiem. Miałam iść na kijki, ale wróciłam późno z pracy i nie dałam rady czasowo, więc pozostał wierny rumak... Zaliczyłam 30 min., pamiętam rady kolegi sportowca, który ostatnio mi wykładał, że rzuciłam się jak głodny na skibkę chleba, gdy jęczałam z zakwasami po zrobieniu 45 min. Więc zaczęłam dziś od 30, czuję coś w mięśniach, ale powinno być dobrze.

Z kijków też się Kolega śmieje, ale mnie to nie przeraża, pamiętam ten czas, gdy chodziłam i czułam się świetnieeeeeeeeeeee.

Buziaki dla Was:))))))))))))))0

10 lutego 2014 , Komentarze (12)

No właśnie, próbowałam sobie kiedyś to jakoś wyobrazić, jak to będzie, jak syn przyjdzie i powie : mamo żenię się...
Lepiej nie uruchamiać wyobraźni, życie zaskakuje ile wlezie;)
Narada była dość krótka, okazało się, że druga strona jest bardzo dobrze przygotowana i to  ze szczegółami technicznymi, szkoda, że tylko teoretycznie, bo wyszło tak, że dziś pojechałam zadatkować salę, bo w kieszeni im wiatr hula....Tak to jest jak się żyje chwilą...
Wesele w domu weselnym, więc z uwagi na to ustaliliśmy, że każdy płaci za swoich gości, no i proporcjonalnie również koszty alkoholu. Resztę wzięłam na siebie, z pominięciem oczywiście ubrań, bo to wiadomo, że każdy w swoim zakresie...

Jak podsumowałam, to może zamknę się w 22 tys.

No, ale optymistycznie patrząc jest motywacja, żeby schudnąć,właśnie kręcę na rowerku moim - dziś zaplanowane 50 min. DAM RADĘ

Drugi optymistyczny akcent - synka coś ruszyło i dziś mnie przeprosił, za to, że trzaskał dziobem ;)

Jak by nie patrzeć, same pozytywy, heehehehehe

A co u Was Kochane?
Spinacie dupki???