Hej ;))
wpis na szybko, bo czasu mało, grunt urywa się pod nogami...a mi ucieka czas...a to wszystko przez to, że podjełam się zleceń...okazało się niby mma czas, że się wyrobie bo deadline jest do końca tygodnia, a tu w piątek sie okazuje, że mam skończyć zlecenie do wtorku z lekkim przeciągnięciem do środy rano...łomatko i córko. w piątek po pracy walczyłam z tym, w sobotę pojechałam tylko na zakupy rano, trochę się przeciągnęło, bo wróciłam o 12, szybki obiad...w między czasie M. się rozchorował...kichał, prychał. ugotowałam rosół, zrobiłam mu mleko z miodem i czosnkiem. i dalej działałam ze zleceniem...wieczorem M. wył (jak to facet, gdy się lekko przeziębi), że wszystko boli. pojechałam do apteki całodobowej, nakupowałam gripexów (bo fervexa wycofali)...i dalej w zleceniu po uszy...po 12 poszłam spać...niedziela wyglądała identycznie, odgrzewany obiad i dalej komputer...M. pojechał do rodziców, więc trochę mogłam od niego odsapnąć...wrócił późno, apotem podjechał jeszcze do firmy na godzinek...ja położyłam się o 3 w nocy. w między czasie wkurzałam się, bo z sąsiedniego bloku studenci urządzili sobie imprezkę z głośnikami na parapetach...myślałam, że zadzwonię na policję, ale ktoś z sąsiadów mnie uprzedził i chyba zwrócił im uwagę, bo po jakimś czasie ucichli...
spałam 4 godziny, dziś ledwo na oczy widzę, ale trzymam sie jakoś, bo wiem, że mnóstwo jeszcze pracy przede mną i czas ucieka jak szalony...czemu doba nie trwa 72 godziny?
jedzeniowo bardzo na szybko: w sobotę rosół i sałatka z makrelą. na kolację sałatka z selerem naciowym, niedziela: rosół i sałatka: pomidory, jajka, sałata lodowa, kukurydza, ogórek
kolacja serek wiejski
dużo, dużo kawy i herbat...
praca na 1000% obrotach...
ćwiczeniowo: rano i wieczorem brzuszki/przysiady-100/40 ;))
uciekam do robotki, jak się ogarne i oddam robotkę, to się odezwę..;)
miłego dzionka;))
wpis na szybko, bo czasu mało, grunt urywa się pod nogami...a mi ucieka czas...a to wszystko przez to, że podjełam się zleceń...okazało się niby mma czas, że się wyrobie bo deadline jest do końca tygodnia, a tu w piątek sie okazuje, że mam skończyć zlecenie do wtorku z lekkim przeciągnięciem do środy rano...łomatko i córko. w piątek po pracy walczyłam z tym, w sobotę pojechałam tylko na zakupy rano, trochę się przeciągnęło, bo wróciłam o 12, szybki obiad...w między czasie M. się rozchorował...kichał, prychał. ugotowałam rosół, zrobiłam mu mleko z miodem i czosnkiem. i dalej działałam ze zleceniem...wieczorem M. wył (jak to facet, gdy się lekko przeziębi), że wszystko boli. pojechałam do apteki całodobowej, nakupowałam gripexów (bo fervexa wycofali)...i dalej w zleceniu po uszy...po 12 poszłam spać...niedziela wyglądała identycznie, odgrzewany obiad i dalej komputer...M. pojechał do rodziców, więc trochę mogłam od niego odsapnąć...wrócił późno, apotem podjechał jeszcze do firmy na godzinek...ja położyłam się o 3 w nocy. w między czasie wkurzałam się, bo z sąsiedniego bloku studenci urządzili sobie imprezkę z głośnikami na parapetach...myślałam, że zadzwonię na policję, ale ktoś z sąsiadów mnie uprzedził i chyba zwrócił im uwagę, bo po jakimś czasie ucichli...
spałam 4 godziny, dziś ledwo na oczy widzę, ale trzymam sie jakoś, bo wiem, że mnóstwo jeszcze pracy przede mną i czas ucieka jak szalony...czemu doba nie trwa 72 godziny?
jedzeniowo bardzo na szybko: w sobotę rosół i sałatka z makrelą. na kolację sałatka z selerem naciowym, niedziela: rosół i sałatka: pomidory, jajka, sałata lodowa, kukurydza, ogórek
kolacja serek wiejski
dużo, dużo kawy i herbat...
praca na 1000% obrotach...
ćwiczeniowo: rano i wieczorem brzuszki/przysiady-100/40 ;))
uciekam do robotki, jak się ogarne i oddam robotkę, to się odezwę..;)
miłego dzionka;))
czerwcowanoc
19 października 2013, 11:47Kochana przy takim tempie pracy więcej jedz, buziolki :*
mili80
14 października 2013, 23:26Że jeszcze pamiętałaś o brzuszkach w tym szale pracy!! Wiecej jedz kochana, bo mózg potrzebuje energii do działania!! buźki i trzymaj się jakoś z tymi zleceniami, odeśpisz w nastepny weekend :*
Lusiaaaaa
14 października 2013, 16:57no wlasnie ja też ostatnio miałam robić tą miksture z mleka na przeziebienie, ale na szczęście nie dopadło mnie aż tak bardzo:) Trzymaj sie!
OnceAgain
14 października 2013, 13:21Kochana zaraz nam się przegrzejesz od tego tempa. Masz w czwartek odpocząć :)
ilovecooking
14 października 2013, 12:49oj tak doba mogłaby być zdecydowanie dłuższa :-)))))))))
zapomnij.o.tym
14 października 2013, 12:04pracowicie u Ciebie. mam nadzieję, ze w końcu sobie odpoczniesz po tych zleceniach :)
Mileczna
14 października 2013, 11:58marzę o rosołku właśnie :)))