...chyba moja wczorajsza frustracja (patrz wczorajszy wpis) kosztowała mnie tyle energii, że... proszę... widać efekty. Od wczoraj... tadam... pół kilo mniej. Nawet mimo wieczornego piwka (oblewaliśmy awans męża). Czyli po dwóch tygodniach coś się ruszyło. :)