Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Łoboziu. No to start.


Po pierwsze nigdy nie stosowałam (niby) żadnej diety. Co nie znaczy, że się nie odchudzałam. Na początku studiów straciłam blisko 10 kg. Z wagi 68 kg.
Po studiach: ciąża, dziecko, praca (biurowa, przy komputerze, za to naście godzin na dobę). Dobiłam prawie do 80 kg. Tragedia. Od lutego 'coś' staram się z tym zrobić. Przede wszystkim ruch - fittness mniej więcej dwa razy w tygodniu. Co najmniej godzinę, ale często 2,5 h. Ograniczenie cukru, słodyczy, różnych kalorycznych potraw. Efekt - spadek wagi do 73 kg. Niby nieźle, to już prawie waga prawidłowa, ale... Ostatni miesiąc ani trochę w dół. :(
Trochę wierzyć mi się nie chce, że będę trzymać dietę, ale będę się starała. Największym problemem są dla mnie ataki obżarstwa. Brzuch mówi 'już dość', a buzia 'zjedz jeszcze trochę'. Jak na razie buzia ma więcej do powiedzenia ;) Niestety. :(
  • chipsoholik

    chipsoholik

    11 czerwca 2009, 12:53

    I tak pieknie schudłaś i zobaczysz,ze po tych trudach bedzie szło jeszcze lepiej. W ogóle świetny pomysłztym fittnesem,a jeśli chodzi o ataki glodu,to moze jakiśpreparat z chromem pomoze? Pozdrawaim serdecznie i poowdzenia życzę:)