Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Całe życie walka i historia pewnych minus 17kg


Ostatni korzystałam z vitalii w ramach wykupowania diet, a teraz także ich samodzielnego układania. Zaczęłam jakiś rok temu. Ale miło było znaleźć mój vitaliowy pamiętnik, pamiętający czasy ery dinozaurów ;) Ostatni wpis z 2009! Widać, że należę do osób, które z waga walczą od zawsze :)

Znaleziska tego typu zawsze prowokują do przemyśleń, pewnie też nie raz natknęłyście się a podobny "przypominacz'. Ważę podobnie, jak te 5 lat temu, ale paradoksalnie mój postęp w dziedzinie odchudzania jest ogromny. No i nie ukrywajmy, jednak w wieku prawie 26 lat ma się już nieco inną przemianę materii niż kilka lat wcześniej ;) już na tym etapie życia metabolizm zaczyna zwalniać, a potem wiadomo, perspektywa jeszcze bardziej nieciekawa:) Ale ja nie o tym. Jakiś rok temu ważyłam około 87kilo i schudłam do około 70. Co oznacza

-17 kg!

Wybrałam się do dietetyka i ilość pieniędzy, jakie tam zostawiłam, też była elementem motywacyjnym. Drugi to czarna rozpacz, bo nigdy w moim życiu nie było mnie prawi 90 kg. Zapaliła mi się czerwona lampka, pierwszy raz BMI przeskoczyło z nadawagi na otyłosc i o ile nadwaga nie jest zbyt szkodliwa z medycznego punktu widzenia (o czym warto poczytać, na przekór mody na bycie super fit) to otyłość zagrożeniem dla zdrowia już jest. Nie czułam się sobą, czułam że ten cały tłuszcz domiuje nade mną :) Trzeci to zachwyt postępami, bo nigdy nie szło mi tak dobrze i nie schudłam w jednym ciągu więcej niż 4-5 kg. Diety trzymałam się rygorystycznie, nic spoza jadłospisu nie wchodziło w grę, a jadłospis miałam tylko na miesiąc, żeby zaoszczędzić, więc ciągle go powtarzałam. Wiadomo, że mogło się w pewnym momencie znudzić ;)

... A potem był efekt jojo, ale bardzo powolny i podstępny. Średnio kilogram na miesiąc, czyli 250g na tydzień - coś, co trudno zauważyć i cały czas może wydawać ci się, że przytyłaś ostatnio tylko odrobinę... No cóż, największą sztuką jest nie schudnąć, a dbać po  utracie wagi o to co jesz całe życie. Jak mawiał mój dietetyk, to nie dieta, to zmiana nawyków żywieniowych.

Takie doświadczenie schudnięcia 17 kg bardzo umacnia wewnętrznie i mimo że w ciągu ostatnich miesięcy przybyło mi z powrotem 7kg wiem, że mogę, wiem też jak to zrobić (o czym może kiedyś szczerzej wspomnę) i wiem że to tylko kwestia czasu kiedy to osiągnę :) Już ubyło mi z powrotem jakieś 2,5-3 kg, a mam zamiar nie tylko powrócić do poprzednich osiągnięć, ale zdobyć tez szóstkę zamiast siódemki z przodu :)

  • jaszka

    jaszka

    24 marca 2014, 17:01

    Wiem o czym mówisz z tymi kg, ale je też warto liczyć, bo szybciej widać postępy, tak to bym miała wrażenie że nic się nie dzieje albo że inaczej się mierzę :) Walka czy współpraca to kwestia słów, walka nie ma u mnie znaczenia negatywnego :) No i schudnąć 17 kg to jednak jest pewien problem, przynajmniej dla mnie była to kiedyś nieprzekraczalna granica... ale zgadzam się, ze nie przytyć jest większym wyczynem. Dzięki za życzenia, również życzę sukcesów!

  • VikiMorgan

    VikiMorgan

    24 marca 2014, 16:53

    witaj ponownie. Życzę Ci abyś tym razem nauczyła się zdrowego odżywiania i kontroli nad sobą i reagowała po 3 a nie 7 kg. Schudnąć 17 kg nie jest żaden problem, schudnąć z nadmiernego tłuszczu i nie przytyć to jest wyczyn. Pamiętaj że nie kg a cm się liczą. że myślenie jest kluczem do rozwiązania problemów. Im szybciej przestaniesz walczyć ze sobą i im szybciej nauczysz się współpracować tym szybciej i na trwałe osiągniesz efekt.