Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
...w srode jednak nie zaczalem ... przemyslenia


Nie pisalem nic dlugo, bo brak czasu.  A teraz brak zajecia to postanowilem spisac kilka spostrzezen mimo ze nie mam ich zbyt wiele.

No wiec konserwy - to zla sprawa - sa niesmaczne - przynajmniej te najtansze.  A jesli mam kupowac drozsze, to po co mi koserwy.  Wole juz na miejscu cos "swiezszego" kupic.  Glupia mortadela, chociaz 5 razy drozsza niz u nas jest lepsza niz konserwa.  
Jesli chodzi o alkohol - to prohibicja.  Ceny 6 razy wieksze.  1sze 2 tygodnie nic nie kupilem.  Patrzylem na ceny i sie za glowe lapalem.  Jak sie oswoilem z cenami to zaczalem robic zakupy (konserwy odradzam).  Wybieram rzeczy tansze, na ktore nie wydam wszystkich zarobionych pieniedzy (przydalo by sie co zaoszczedzic jak juz sie takie wyrzeczenia poczynilo).
Alkoholu tez na poczatku nie kupowalem, ale pozniej nuda - brak zajec - wiec zamiast kupowac tyle na ile bym mial ochote, to kupuje za tyle, ile bylbym w stanie wydac w Polsce.  

Widoki super: fiordy, gory, lasy.  Przekroczylem kolo podbiegunowe.  Na parkingu same kampery, campingi, motocyklisci i oprocz mojej ciezarowki jeszcze tylko jedna stala, na slowackich tablicach.  Stalem ok 60km od kola podbiegunowego na polnoc przy fiordzie z gora pokryta sniegiem - widok super.  Do tego caly czas widno (dzien polarny) - wstalem o 2 w "nocy" zalatwic potrzebe - a tam dzien.  3 razy sprawdzalem godzine, zeby upewnic sie, ze nie zaspalem na zaladunek.  W lato super, ale zima, caly czas jest noc - dolujace miejsce to musi byc wtedy.

Postanowilem napisac, bo przyszlo mi do glowy kolejny raz moje przemyslenie.  Wydaje mi sie, ze juz to zapisalem w pamietniku, ale dla pwnosci powotrze to tak samo jak powtorzyly sie moje przemyslenia: Jak to dziala? !!

Skoro kula ziemska jest okragla, to dlaczego nie mamy caly czas pod gorke, albo z gorki.  No i wlasnie jak by to mialo byc - czy my caly czas zmierzamy pod gore, czy z gory?  Przeciez nie zyjemy na tafli unmieszczonej na zolwiach.  A wiec z gory czy po gore non stop zmierzamy?  No i dlaczego ani z gory ani pod gore tak na prwde nie zmierzamy?  Czy gdyby zrobic autostrade dookola Ziemi to  ... to wlasnie co?  Albo kolejka gorska - ciagle by miala z gorki czy pod gorke?  Jak tak naprawde dziala grawitacja  -  ciagnie nas do srodka - dlatego trzyma nas w miejscu - dociaga do srodka i dlatego nie zjezdzamy z tej naszej duzej gorki.  To mnie troche przerasta.  Nie potrafie sobie tego logicznie wyobrazic.

Dieta - diety brak.  Jem to co jest i kiedy mam czas.  Czyli najczesciej przed snem po 15h pracy.  Ewentualnie czasem w jakims korku albo promie.  

Ostatnio myslalem, ze to ciezka praca i ja rzuce bardzo szybko.  Ale postanowilem trosze inaczej podejsc do tematu.  Sa luzie, ktorzy spedzaja cale dnie i noce przed komputerem grajac w roznego rodzaju gry komputerowe.  No wiec postanowilem zmienic myslenie i podejsc do tematu jak do rozrywki.  Nie przejmowac sie czy zdaze, czy nie na zaladunek, rozladunek, prom czy do parkingu.  Powiedzialem sobi, ze zdaze to zdaze, nie to nie.  Zaplace kare - trudno - takie zasady gry.  Strace pare puktow ale nastepnym razem bede uwazniejszy.  Nie dostaje zadnych bonusow, wiec sam je sobie ustalam.  Zamienilem stres spowodowany napietym harmonogramem na gre, w ktorej nic nie trace.  To pracodawca zarabia na mojej pracy.  Wiec jak nie zdaze to on nie zarobi.  Jesli jade z gory po sempertynach w deszcz i wywroce sie - to ciezarowka jest ubezpieczona.  No i to nie moja ciezarowka.  Wiec po co mam sie przejmowac.  Zaczalem wiec czerpac przyjemnosc z adrenalinki ciezkich tras.  Czuje calym cialem jak wysoko polozony punkt ciezkosci balansuje i chwieje sie na zakretach.  Czuje to na kierownicy, pod nogami, widze w lusterkach.  Zadna gra komputerowa nie daje takich wrazen.  

Wiec stwierdzilem, ze bede sie cieszyl wrazeniami, zamiast sie stresowac.  A jakbym rzucil prace, to bym siedzial w domu i grajac w gre komputeroa, narzekalbym jakie to jest slabe i bez emocji. 
Tak samo mam z wieloma filmami i programami TV.  Im wiecej przezyje, im wiecej mam doswiadczen, im wiecej wiem o zyciu o tym jak co funkcjonuje, o firmach, fabrykach, ludziach, towarach, itp, itd ... tym mniej czerpie przyjemnosc z ogladania filmow.  Bo za duzo wiem, za bardzo sa dla mnie nadziewne i sztuczne.  Za bardzo dostrzegam szczegoly, w ktorych malo sie zgadza.  Z tego samego powodu denerwuja mnie wiadomosci i reklamy.  Mam kontakt z wieloma ludzmi z roznych zakatkow europy, a takze swiata.  TV pokazuje swoja wersje rzeczywistosci.  To jest jakas czesc, wykreowana przez media.  Ale jest to mala czesc.  Nie jest zbyt reprezentatywna.  Wiele osob zyje w innym siweicie, w innej rzeczywistosci.  

Ale o innej rzeczywiusosci juz pisalem i napisze wiecej innym razem.

Na wyrzucilem z siebie to co mnie troszke dreczylo i mam spokoj do nastepnego razu, az sie znowu cos we mnie nazbiera i bede musial to zapisac.  Zebym kiedys mogl wrocic i przeczytac wlasne spostrzezenia i porownac na ile sie one zmieniaja na przestrzeni nowych doswiadczen.