Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
grawitacja zaczela mi przeszkadzac ... czas na
detoks


Czuję się dosłownie spuchnięty.  Urlop - tydzień czasu.  Codziennie kilka piw i nie tylko.  Fast foody na potęgę.  Czuję się zatkany, pełny, a jednocześnie znudzony.  Wszedłem na wagę - a tam 91,5kg.  To spora różnica.  5kg w tydzień do góry.  A dzisiaj finał.  Umówiłem się na mecz ze znajomymi.  A więc znowu będzie piwo, pewnie jakaś pizza albo inne badziewia.  Powtarzałem sobie, że nie będę pił nawet piwa, ale nie potrafię odmówić znajomym.  Następnym razem muszę mieć silniejszą wolę ... ale nie dzisiaj.  Dzisiaj już, a raczej wczoraj postanowiłem, jeszcze zanim wszedłem na wagę, że dzisiaj będzie ostatni wieczór.

Ale są i plusy.  Zrobiłem sobie sałatkę - sałata, papryka, ogórek, pomidor, rzodkiewka, przyprawy, ocet, oliwa z oliwek.  Koktajle sobie często robię: owoce, które wcześniej zamroziłem: truskawki, jagody, jeżyny, poziomki, razem ze zsiadłym mlekiem i miodem.  I gdyby nie ten alkohol i fast foody, to na samych sałatkach i koktajlach bym się czuł lepiej.  

Aha - no właśnie zapomniałem wspomnieć, że rzucam palenie.  Palę tylko 1-2 dziennie po piwie się dam namówić.  Do tego od tygodnia tylko jednego dnia piłem kawę dwa razy.  Głowa mnie boli i nie jestem pewien czy to po odstawieniu kawy czy papierosów, ale jeszcze tydzień urlopu, więc mam nadzieję, że dojdę do siebie jak zacznę od jutra detoks.  Najlepsze jest to, że wcale mnie nie ciągnie.  To jest wszystko w głowie.  Jak po paru piwach znajomy wyciągnie papierosy i częstuje, to zapalę, mimo iż nie czuję potrzeby.  Takie rutynowe ruchy.  To samo z kawą ... to chyba od kawy mnie głowa boli, a raczej od jej braku.  Bo pijałem ok.2-9 kaw(200ml) dziennie, zazwyczaj mocnych.  

A więc teraz - najlepiej się odizolować na jakiś czas od znajomych, na czas detoksu, żeby nikt nie namawiał do złego.  Muszę rozbudzić w sobie jakieś nowe pasje, zainteresować się nowym hobby ... bo oto wszystko z braku zajęcia.  Zgadzam się na wypad do pubu, bo nie mam nic lepszego do roboty.  A że moi znajomi nie dają się namówić na inne zajęcia, proponowane przeze mnie to jestem w mniejszości.  Na pewno pomogli by tu nowi znajomi, z innymi zainteresowaniami.  Ale jak się poznaje nowych ludzi?? Może się na jakieś studia zaoczne trzeba zapisać?  Może ... hmmm, no nie mam pomysłu, jak się poznają ludzie?  Może pójść pod jakiś supermarket i zagadywać przechodniów: "Hej gdzie jest ten wielki supermarket" ;)(Czas Surferow, KMWTW).  A może nauczyć się być szczęśliwym z samym sobą.  Może muszę odnaleźć szczęście z przebywania z samym sobą.  Podobno jak się ma przyjaciela w samym sobie, to i reszta daje szczęście, bo już jesteśmy szczęśliwi, nieważne co się wydarzy.  Czy to prawda?  Czasem się nad tym zastanawiałem, ale do końca nie potrafię tego zrozumieć.  Jak mam być szczęśliwy ze sobą?  Mam być schizofrenikiem?  A może to nic złego?  Może czasem powinienem po prostu się zatrzymać w miejscu.  Nie szukać niczego.  Nie wyznaczać celów.  Po prostu zatrzymać się na chwilę, rozejrzeć się.  Może przez to, że wydaję mi się, że gdzieś muszę zmierzać, nie zauważam, tego co jest obok.  Może zamiast myśleć o wspięci się na Mt Everest, powinienem wyjść z domu i pójść na górkę w parku.  Tam też są widoki.  Tam też trzeba wejść. Pogubiłem się już z własnymi myślami.  Sam nie wiem gdzie zmierzałem z tymi myślami.  Czasem wiem co chcę, ale nie wiem jak to osiągnąć.  I próbując osiągnąć cel, zapominam, co chciałem, albo dlaczego tego chciałem, przestaję mi zależeć, tracę motywację ... ja chyba za dużo analizuję wszystko, ale nie wiem, jak się od tego uwolnić.  Znam jedyne chwilowe sposoby ... a po dzisiejszym finale w siatkówkę mam zamiar go nie uskuteczniać.