Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
pokusy cd...


I jak tu chudnac jak takie zapachy wokolo. Codziennie matka gotuje cos dobrego - wczoraj placki ziemniaczane z gulaszem. Mialem juz nie jesc nic, a tu takie zapachy. Az sie ruszac nie moglem. A co dopiero spac. Lazanki, lasanie, galareta, bigos i wiele innych - a co dopiero w swieta. Byl moment juz ze 71 wazylem - a teraz 75 znow, a po sniadaniu 76 - takiej wagi juz dawno nie mialem. A matka chce zebym znow wazyl 100kg.

 

Dzisiaj na sniadanie kusil mnie znowu placek ziemniaczany z gulaszem, ale na szczescie matka nie proponowala (bo wystarczy zeby zapytala a bym sie na pewno zdecydowal): a wiec sniadanko - dokonczylem surowki z lodowki (jedna io druga - marchew, jablko, troszke cebuli, z tym ze jedna z kapusta kiszona a druga z pekinska), z dodatkiem oleju lnianego. Pozniewaz sie nie najadlem (rozpechalem brzuch wczorajsza kolacja, czyli placekime z gulaszem), poprawilem deserem - garsc nasion slonecznika, garsc dyni, garsc sezamu z lyzka miodu. Potem jeszcze male jabluszko i marchewka dopchalem. I od razu poczulem sie lepiej ze takie sniadanie, a nie placek ziemniaczany smazony na patelni w tluszczu z glualszem wolowym bodajze, tez tlustym, zaprawianym maka, z pelna gama "polepszczy smakowych (kostki smakowe, glutaminian sodu, sol itp ...).

W sobote urodziny - jak zwykle przesadzilem z alko, nastepnego dnia na sniadanie "doprawilem sie", zamowilem pizze, wieczorem ten placek - od dzis mocne postanowienie poprawy. Ide wlasnie pojezdzic na rowerku i pocwiczyc troche. Posilek najpozniej - 15, a jesli bede bardzo glodny to moze pozniej ale tylko jesli jeszcze bedzie widno.

Glowny cel - zeby waga nie przekraczala 75 niezaleznie od pory dnia, a po swietach i Nowym roku - powinna zaczac spadac (nie chce sobie takiego celu na swieta stawiac - bo ryby po grecku raczej nie bede potrafil sobie odmowic).