Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Spadku nie ma. Wręcz odwrotnie (+2)


Witajcie po sporej przerwie. 

Czym spowodowanej? Ano lawiną trudności, które na mnie z łoskotem się zwaliły. 

Pomijając te drobniejsze, ta najgorsza: 

ojciec mojego R. miał zawał. 

Na szczęście już wszystko w normie, choć czeka go jeszcze koronarografia, która jeśli się nie powiedzie skarze ojca na bajpasy. 


Cała sytuacja bardzo mnie roztrzęsła. I rzecz jasna odchudzanie było ostatnią rzeczą o której myślałam. 

Zwłaszcza, że Mama R. zmarła niecały rok temu na raka. 


Anyway, skupiając się na sprawach żywieniowych, bo temu głównie służy mi Vitalia:

prawidłowe i zdrowe odżywianie poszło na dwa tygodnie w odstawkę. wszystko w pośpiechu - w przerwach między kursowaniem na trasie szpital-praca. 

Po dwóch miesiącach wzięłam do ust chleb ! Z tego całego zakręcenia nie uzupełniłam zapasów pieczywa chrupkiego. 

Raz, czy dwa pędząc ze szpitala chwyciłam w rękę drożdżówkę. Na obiad, lub kolację - pizza. 

A raczej zazwyczaj na kolację, bo na obiady nie miałam czasu. 

Rano kawa, póżniej pośpiesznie kanapka, potem długo długo nic i spora kolacja, po której padając na twarz szłam spać. Czyli całkowicie nie tak, jak pownno być. 


Tradycyjnie,

jak co dwa tygodnie

wzięłam dziś metr do ręki,

by dokonać pomiarów. 


Bardzo się bałam. Byłam pewna, że wszystko przepadło. 

I co ? Oczywiście, że nie schudłam.

Ale przybyło mi tylko po centymetrze w tali i biodrach.

Może to nie powód do radości, ale byłam pewna, że będzie gorzej. 

Jakby nie patrzeć nadal mam 24 centy na minusie. 

Nie należę do osób, które lubią się użalać. Nie płaczę nad tymi dwoma na plusie. 

Nie pozwolę, aby to mnie zdemotywowało. 


Jako, że ojciec jest już w domu, sytuacja się powoli normuje, dzisiaj po pracy pobiegłam po zdrowe zakupy. 

Zrobiłam sobie spory zapas pieczywka, czerwonej herby i activii. 


Dziopki Kochane, teraz mesydż do Was:

chociażby nie wiem jakie trudy, czy niepowodzenia! Nie poddawajcie się,

nie obwiniajcie! Znajdujcie

we wszystkim

coś dobrego!

Tak jest po prostu rozsądniej! 


  • Seithe

    Seithe

    1 listopada 2012, 19:11

    Cześć Jilian! Właśnie skończyłam czytać Twój pamiętnik - po mojej długie nieobecności musiałam przypomnieć sobie Twoją osobę, żeby być w temacie. Oczywiście bardzo mi przykro z powodu Twojego przyszłego teścia. Nic dziwnego, że przestałaś myśleć o diecie, wiadomo przecież, że są rzeczy ważniejsze i, że w trudnych sytuacjach ciężko zachować dyscyplinę. I tak gratuluję Ci tych 24 centymetrów na minusie! Widzę, że nie wszyscy opierniczali się tak jak ja przez ten czas:) Jesteś moją motywacją - widzę na Twoim przykładzie ile można osiągnąć samodyscypliną i systematycznością.Czytając Twoje wpisy baaardzo poważnie zastanawiałam się czy nie kupić sobie rowerka stacjonarnego. Kurcze, fajna sprawa móc oglądać filmy i spalać przy tym kalorie :D Wracając jeszcze do tych Twoich dwóch cm to nie przejmuj się - zjesz jutro mniej i rano obudzisz się z bardziej płaskim brzuchem :) Nie muszę Ci chyba życzyć tego, żebyś się nie demotywowała, bo widzę, że jesteś straszną optymistką i zdrowo podchodzisz do diety :) Trzymaj się ciepło, Ty i Twój R:*

  • Justynak100885

    Justynak100885

    30 października 2012, 10:11

    Dobrze, ze sytuacja juz chociaż trochę się unormowala! Nie dziwię się ze wszystko bylo rozregulowane-łącznie z dieta! Ale teraz juz grzecznie wracaj na dobre tory a nawet się nie obejrzysz i te 2 cm na plusie pójdą w niepamięc ;)

  • Nenneke92

    Nenneke92

    30 października 2012, 10:08

    Zdrowia do Taty Twojego R. Pewnie bardzo się martwi zwłaszcza, że niedawno stracił mamę. A Ty masz świetne podejście, więc myślę że poradzisz sobie z tymi dodatkowymi 2cm i ze wszystkim innym również. :*

  • from75to55kg

    from75to55kg

    29 października 2012, 22:58

    ważne, że wróciłaś, jesteś, brniesz do przodu nie w tył - jedziemy dalej! a co było a nie jest nie pisze się w rejestr - dwójka zleci - pewnie to też złogi dziadowskiego jedzenia i woda - więc nie ma co biadolić - bedzie dobrze!

  • maggic

    maggic

    29 października 2012, 21:41

    Nie dawaj się przeciwnością! Trzymam kciuki za Ciebie i dużo zdrówka dla taty R. Oby wszystko było dobrze. Wspieraj go i dodawaj mu sił. Chrzanić chleb, w tej bieganinie niedługo kilogramy zaczną same lecieć. Powodzenia i dużo wytrwałości psychicznej fizycznej w tym ciężkim czasie! :)