Wczoraj rozpoczęłam swoją przygodę z kijkami.
Dzięki Bogu, udało mi się również wyciągnąc z domu mojego narzeczonego. Zegar tyka, do ślubu coraz bliżej, a sadła mu przybywa.
Jeśli chodzi o mnie, jestem w dobrej formie, nie ważyłam się już sporo czasu - obowiązki zawodowe zmusiły mnie do dłuższej rezygnacji z Vitaliowania(stąd pustki w moim pamiętniku).
Paradoksalnie, im więcej obowiązków, tym bardziej zwracam uwagę na to co i jak jem.
Moimi przyjaciółmi stali się: bakłażan, cukinia, buraki, indyk, daktyle w niewielkich ilościach, woda z dużą dawką cytryny, czerwona i zielona herbata.
Nie rozstaję się też z pastami warzywnymi na chudym twarogu, serkiem wiejskim oraz jogurtami.
Uważam, że chcieć , to móc.
Dawniej wielokrotną wymówkę stanowił dla mnie fakt, iż jestem zabiegana. A teraz odkryłam, że nawet w całym zabieganiu można zarządzać swoim odżywianiem - choćby wybierając dwa jabłka zamiast drożdżówki na drugie śniadanie, czy sałatkę i pierś z indyka na obiad zamiast kebaba.
Wracając do motywu przewodniego.. jakie macie doświadczenia z Nordic Walkingiem?