Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
The man who was afraid of falling.




Heeeej
Ależ mi wesoło, normalnie jakbym miała kontakt z nielegalnymi substancjami xD

Okay, okay, przyznaję - dwa dni (15 i 16.04) nie ćwiczyłam. Ba, mało tego, jadłam pizzę i tosty z masłem i miodem.
Trochę mi głupio. Ale moje kubki smakowe są mi wdzięczne ^^

Szczerze, bardziej mi głupio było, gdy po przeczytaniu pamiętnika jednej z Vitalijek okazało się, że minęło już ponad 100 dni od początku roku Ona przez ten czas schudła 10 kg, a ja..? Może 2...

Ale wracając do powodów mojej wesołości, zrobiłam dziś kolejny dzień shreda - 3? Tak, trzeci dzień drugiego levelu (Aaa, pomyśleć, że gdyby nie moje lęki czy inne lenistwo, byłabym już po 7!! ) Tym razem postanowiłam ćwiczyć ze sztucznie przylepionym uśmiechem do twarzy i wiecie co? To działa! Nie dość, że lżej mi się ćwiczyło, nie krytykowałam się nawet jeśli robiłam przerwę czy lżejsze wersje ćwiczeń, nie płakałam, nie krzyczałam, a po zakończeniu chciało mi się chichrać



I'm so happy 'cause today I found my friends - they're in my head...

Dzień 15 (40-dniowe wyzwanie) 
Nie mogę sobie odmówić jedzenia Niestety, to jest nałóg, którego nie można całkowicie odstawić, a ja jeść kocham. Szczególnie słodkości i włoskie dania...

Dzień 16 (40-dniowe wyzwanie) 
Tak, jest to mój chłopak. <3 Choć (to dziwaczne) lepiej wspieramy się na odległość

Dzień 17 (40-dniowe wyzwanie) 
Zwykle wtedy nie jadam regularnie, często jem dużo i bez sensu, to co wpadnie mi w ręce, w jednym "posiłku" mogę złączyć 3 tosty z miodem, 2 kanapki z szynką szwarcwaldzką i serek wiejski. Ale rzeczy, które najbardziej ograniczam podczas odchudzania to pizza i spaghetti. Już nie raz na tydzień, a raz na miesiąc.