Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Koszmar sprzed lat powrócił + czego jeszcze nie
wiecie o diecie.


Hej kochani!

Długo się nie odzywałam, choć miałam o czym pisać. Niestety, brakło czasu. Taką mam specyficzną pracę, że choć 3-4 dni w tygodniu mam wolne (niestety, nie zawsze pod rząd), to w pozostałe pracuję po 12-13 h, co wraz z dojazdem - godziną w jedną stronę - sprawia, że nie ma mnie w domu cały dzień. A jak wrócę, muszę ugotować posiłki na kolejny dzień xD W wolne dni też muszę gotować, na bieżąco i na dzień następny, a dodatkowo iść na zakupy! Dieta to jest organizacyjnie trudne przedsięwzięcie, szczególnie dla takiego leniwca jak ja.


27 września, w sobotę, powrócił do mnie koszmar sprzed lat. Co ja przeżyłam! To była jedna z najczarniejszych godzin w moim życiu. Mianowicie rok po odstawieniu tabletek powróciły do mnie silne bóle miesiączkowe. Nie takie, że łykam tabletkę i mi przechodzi. Tu żadna tabletka nie działa. Ten ból ścina mnie z nóg i to dosłownie, bo ja zwyczajnie mdleję. Akurat byłam w pracy, gdy osunęłam się na krzesło i resztką sił zachowałam świadomość. Mając mroczki przed oczami doczołgałam się do łazienki, gdzie na przemian za przeproszeniem srałam, rzygałam i zdychałam z bólu na lodowatej podłodze (martwy) W takich chwilach człowiek ma wrażenie, że to nigdy nie minie, że nikt Ci nie pomożesz i umrzesz w publicznym szalecie... Chcąc nie chcąc, będę musiała wybrać się po receptę na pigułki. Nie chcę tego ponownie przeżyć.


Ostatnie ważenie, 2 października, przyniosło spektakularny spadek 0,1 kg. Waga wskazała 66,7 kg. Zasmucił mnie ten wynik, dlatego postanowiłam zaznaczyć w ustawieniach diety BRAK ruchu, co jest zgodne ze stanem faktycznym. Otrzymałam jadłospis 1300 kcal. Jednak wydało mi się dziwne, że przy 1500 kcal nie chudnę, skoro moja podstawowa przemiana materii wg wzoru Harrisa i Benedicta to dla obecnej wagi 1476,18, dla docelowej 1371,02 (a wg ciekawego wzoru uwzględniającego powierzchnię skóry i przemianę materii w kcal na mkw skóry na godzinę 1536,24 dla obecnej i 1403,04 dla docelowej :D). Skontrolowałam wagę następnego dnia: szatański wynik 66,6 kg. Następnego: 66,1 kg. Kolejnego: 65,4 kg. I wczoraj 65,1 kg. (smiech) I to wszystko na 1500, bo 1300 mam od wczoraj dopiero. Także to jakiś niesympatyczny psikus szklanej był. Dziś wskazała lekki wzrost do 65,9 kg, but I didn't take poo to the loo ;), co mogło mieć wpływ. Mam nadzieję, że pojutrze będzie bardziej wyrozumiała. Mam dzień wolny, więc będę mogła cierpliwie doczekać wizyty w WC. 
Mimo spadków nie będę zmieniać kaloryczności diety (swoją drogą, zastanawiające, czemu Vitalia proponuje mi dietę poniżej mojego PPM, zasadniczo to głodówka; ciekawe co pani dietetyk na to!). Póki co jest całkiem syta, a mogę bez wyrzutów sumienia pozwolić sobie na kostkę gorzkiej czekolady, łyżeczkę miodu czy kawę z odrobiną mleka.


Czego możecie nie wiedzieć o diecie, o czym ja nie wiedziałam? Otóż ja mam problemy z regularnością posiłków, tj. w dzień wolny zdarza mi się spać do 11 (spi) Co wtedy? Jeść kolację o 23? Pominąć posiłek? Połączyć dwa w jeden? Ci, którzy skłaniają się ku ostatniej opcji, mają rację. Przy czym, najlepsze posiłki do łączenia ze sobą to śniadanie i II śniadanie. :) Ta informacja od dietetyka bardzo mi pomogła.


  • Nejtiri

    Nejtiri

    10 października 2014, 06:25

    Bardzo wspolczuje @-ej przygody. :( oby Ci sie to wiecej nie przytrafialo! O widzisz, tez musze sibie obliczyc chwiowo kcal dla opcji bez cwiczen...