Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 6


Miałam małe obawy, czy powrót do normalnego trybu pracy i diety, będzie wyzwaniem. Okazało się jednak, że przyszło mi to całkiem łatwo. Poniedziałki to jedyny dzień, kiedy nie zaczynam pracy na 7:30. Mogę się wyspać do 8, zjeść śniadanie z chłopakiem i nadrobić zaległości na studiach. Zaczęłam dzień od ugotowania pysznego śniadania, potem zakupy na cały tydzień, gotowanie obiadu na później, uczelnia, nadrabianie zaległości w pracy, obiad, rozważania nad tematem pracy licencjackiej i siłownia. Kładąc się spać miałam w głowie jedną myśl "Jaki to był dobry dzień, oby więcej takich" 

Śniadanie: shakshuka z 2 jajkami, łyżeczką guacamole i tostem (338 kcal)

Przekąska: 2 śliwki węgierki (40 kcal) i melon (61 kcal) + 2 wafle ryżowe z płaską łyżeczką masła orzechowego (117 kcal) 

Lunch: bułka wieloziarnista z twarożkiem, szynka z indyka, kiełkami brokuła i ogórkiem (226 kcal)

Przekąska: popcorn "fit" z czarnym pieprzem (96 kcal)

Obiad: Zupa krem z pomidorów i papryki + czosnkowe pieczywo ciemne (452 kcal)

Łącznie: 1 290 kcal

Kroki: 11 135

Dodatkowo 1,5h na siłowni. 15 min biegu, ćwiczenia siłowe, 25 min na rowerku, rozciąganie 

+ mnóstwo wody wypitej :) 

Mam teraz okres, więc wszystkie pokusy wydaja się być 3 razy bardziej atrakcyjne, a zmotywowanie się do aktywności fizycznej jest wyzwaniem. dodatkowo jak wstajesz i widzisz wzrost wagi na wadzę, to motywacja podupada, nawet kiedy wiesz doskonale, że to zatrzymanie wody w organizmie. Ważne, żeby sie tym nie przejmować i starać się robić swoje.

Życzę wam samych takich dni! 

Pozdrawiam