ostatnie kilka dni zaowocowały wzrostem wagi
bo dużo więcej sie ruszałam i w dodatku na swiezym powietrzu i miałam wiekszy apetyt
jadłam niewiele więcej, ale jednak zauwazalnie więcej....
a mój podstęny organizm tylko na to czekał!!! wyssał z posiłków każdy nadmiarowy erg energii i go zmienił w ?nadwagę
ale jak miałam odmówić przy paleniu ogniska i przy cięciu róż poczęstunku lodowego, zwłaszcza gdy dawała mi go ulubiona przeze mnie przyjaciółka mojej córki
albo jak mogłam teściowej odmówic zjedzenia kotleta schabowego, gdy go z taką poieczolowitościa dla mnie i mojego Lubego przyrzadziła
albo kruche ciasteczka na działce u mojej mamy... specjalnie je postawiono w zasięgu mojego ramienia
ja nie mam ochoty jeść
to tylko moje nieopanowane i zbyt rzadko kiełznane ŁAKOMSTWO
dlaczego kilometry tłuczone na basenie i godziny noszenia siana i grabienia trawy tego nadmiaru nie spaliły?.....
WIECZOREM
poszłam samotnie na basen i pobiłam (znowu) swój rekord - dzisiaj przepłynełam 1650 metró i KAZDY 9 i 10 basen płynełam kraulem