Witam wszystkich:)
Wczoraj był okropny dzień...Byłam z moją córcią u lekarza i okazało sie że za mało przybiera na wadze...wystraszyłam sie co jest grane...Przyszłam do domu, pożyczyłam laktator i myśle sobie sprawdze ile to ja mam w tych moich piersiach...a tam wyobrazcie sobie nic...ale sie załamałam...tak sie zestresowałam tą wiadomościa od lekarza że mi sie pokarm zablokował...a moja mała nie umie pić z butelki...o matko co myśmy sie namęczyli...ale musze przyznać, że mąż sie spisał na medal...udało mu sie ja jakos podkarmic...wieczorem juz troche mi wrocił pokarm, ale fakt że mam go mało...musze podkarmiac to moja dziewczynke...tylko ciekawi mnie to że Ona super przesypiała całe noce...to jak to jest....
Tak sie tym wszystkim zestresowałam, ze praktycznie od obiadu na który był rosól i troche spagetti nic już wiecej nie jadłam, tylko piłam wodę.
Odzyskałam wczoraj mój orbiterek, ale nawet nie miałam czasu go podłączyc i siąść na niego...może dzisiaj sie uda...
Dzisiaj juz rano o 6 jestem na nogach, chciałam sciągnąć pokarm zanim mała sie nie obudzi a już słyszałam, że ssała ręke...odciągnełam...nie mam go za dużo...ciekawe jak nam dzisiaj pojdzie z butelką...
Zważyłam sie dzisiaj i to narazie jedyna dobra rzecz od wczoraj ktora sie wydarzyła...moge zanotowac spadek 2 kg od ostatniego ważenia.Hurra:)
Zmieniam pasek...
ide poczytać co u Was, nakarmić mała i jak zdąże przed wyprawianiem starszej córki do szkoły to pojde jeszcze pobiegać...ale musze Wam powiedziec, że łydki czuje że hej...zakwasy na maksa...
pozdrawiam życze miłego dnia ...dietkujemy...dietkujemy...