Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
no dobra, kolejne podejście...:-)


Ja już nie wiem sama ile razy ja już tak mówiłam, że to moja ostatnia szansa, że muszę się ogarnąć, wziąść za siebie, że teraz na pewno będę już ważyła tyle ile trzeba do końca świata i jeden dzień dłużej.

I co ??? I co???

I nic. Prawda jest taka, że za każdym razem miałam słomiany zapał i nawet "Dieta smacznie dopasowana" okazała się dla mnie za dużym wyzwaniem - fajna owszem ale po 2 miesiącach i tak nie dałam rady...

Ostatnio miałam trochę wolnego czasu - przemyślałam parę spraw i między innymi doszłam do wniosku, że jeśli tym razem się nie opamiętam to mogą się zatrzymać na jakiejś 120 i wtedy to już będzie tylko płacz i lament, poza tym wkurza mnie na maxa fakt, że nie wbiegam już jak kiedyś na czwarte piętro bez zatrzymywania się tylko już na drugim spię jak lokomotywa. No wiecie ta od Tuwima

Zatem do boju!!!

 

Aaaa zmiany mojego image zaczęłam od wizyty u fryzjera i mam irokezka...