jutro idziemy z siostrą męża do restauracji, bo w sobotę są jej urodziny. pewnie zgrzeszę, bo uwielbiam kuchnię włoską, ale postanowiłam sobie, że wezmę sałatkę i to bez dressingu - chyba że z oliwą z oliwek i ewentualnie octem modeńskim...
chociaż mogłabym się skusić również na rybę... zobaczymy co przyniesie jutro :o)
dzielnie trzymam się bez coli - zabroniłam mężowi kupować coli w butelkach. jeśli chce coli - proszę bardzo, ale w puszce = inaczej na 100% bym się skusiła...
no i jestem po treningu -- lekki, ale trudny, bo od dawien dawna nie ćwiczyłam. bieg 2x 10 minut dał znać moim łydkom...