Potem mój chłopak z liceum. Miał na imię M. ale nazywałam go Alek. Dlaczego ? Bo zwykł mówić ; kocham cię, ale ...Wszystko we mnie bylo zawsze "ale". Byłam zawsze za mało kobieca. Wyrzucał moje ukochane wygodne ciuchy a w zamian kupował mi spódniczki ze skosu, bluzeczki jedwabne, mokasyny na obcasie kolor sraczkowaty nude, gumeczki do włosow, notatniki w serca, różyczki plastikowe, misie patysie, ciasteczka, bransoletki przyjaźni, skrzeczace maskotki. Zabierał mnie do kina na Titanica mimo, że nie chciałam a potem miał żal, że zasypiam i chrapię. Smsy dwadziescia razy dziennie - love love love, dziewczyny zazdrosciły mi tego, a ja dostawałam ataków wsciekłości za każdym razem gdy wciskał mi laurki w skrzynkę. Nazywał mnie pupulkiem, koteczkiem, misiaczkiem, cycuszkiem, a mnie trafiał jasny szlag. Obciełam włosy bez jego pozwolenia, obraził sie na mnie, nie odzywał sie przez dwa tygodnie. Na walentynki zabrał mnie na Romea i Julie ... i płakał, a ja miałam ochote wydziubac sobie oczy widelcem byle tylko na to nie patrzeć. Wyjasniłam, że w sztuce Julia ma czternascie lat, to zmieniło mnie w nieczułą krowe bez wyczucia. Narzekał, że sie spotyka z facetem a nie z normalną dziewczyną. Podobno śmiałam sie za głośno, moje dowcipy były zbyt świnskie, za mało sie rumieniłam, za dużo gadałam, nie byłam wystarczajaco niesmiała i zawstydzona , i wogóle miałam wypisane na czole, że bedą ze mną kłopoty... Słyszalam ciagle; nie umiesz sie malowac, ta koleżanka to ma takie obcasy, a ta inna to ma sukienke... marzył sobie ten M. o eterycznej blondynce omdlewajacej w jego ramionach, a dostał cygankę ... dusił mnie jak ta babcina sukienka w dzieciństwie. Pytał co sobie wymarzyłam na urodziny, powiedziałam mu komplet ksiażek, dostałam... białe kozaczki ze szpicem na kilometr, najmodniejsze wtedy. Tego chciał on - kobiecości, wrażliwej dziewczyny, dyskotek, cekinow, białych misiów, pazłotka, pamietników na kluczyk, jedzenia sobie z dziubków i serc malowanych mazakiem na ławce. Próbowal mi wmówić oziębłość uczuciową i podejrzewał nawet autyzm - " no nie potrafisz sie otworzyć emocjonalnie, po prostu ".Wyjaśniłam mu wiec dość jasno, w którym miejscu ciała moje emocje sa wyjatkowo otwarte. Stwierdził, że damy sie w taki sposób nie wyrażają. Rozstałam sie z nim. Kozaczki chciałam oddac do sklepu, nie przyjeli. W drodze z miasta mój gniew rósł i rósł. Wrócilam ze sklepu, spakowałam sie... zabrałam tylko swoje ksiażki. Kozaczki przybiłam mu gwoździami do biurka. Skoro tak jest przywiazany do kobiecości, to niech ją sobie ma na stałe....
Coś sie we mnie złamało, męczyłam sie długo, aż poznałam nową sasiadkę, która była psychologiem.. .nasze rozmowy sasiedzkie zmieniły sie w mini terapię. Powiedziałam jej, że tego nie czuje, no bo gdzie ta kobiecość... i to niedobrze. Ona spytala- czemu ? Czemu niedobrze ? Czy źle mi samej ze sobą? Jeżeli nie to w czym problem?
No własnie ... w czym? Nie musze byc delikatną ksieżniczką na płatku róży by być kobieta. Moge głosno mówic facetowi czego chce, kiedy i jak. Nie bede udawać oburzonej cnoty, gdy pan z rusztowania zagwiżdze na mnie na ulicy. Nie jestem damą. Nie płaczę, nie histeryzuję, nie podpuszczam, wale prosto z mostu, nie gram w kobiece gierki. Lubie malowac ściany i przybijac gwoździe. Mam prawo mieć dupe ze stali. Nie muszę siedziec na motocyklu z tyłu i trwożnie przytulać sie do kierowcy. Mogę go prowadzić ... Gdzieś tam w kosmosie muszą być ci faceci, którzy lubią porzadnie połobuzować i z którymi można dokonywać abordażu, zatapiać okręty, palić , rabować , grabić złoto, a czasem sobie po prostu posiedzieć i pomilczeć ...
Veleno
26 kwietnia 2013, 17:12Najważniejsze w życiu to być sobą i Ty jesteś sobą i nie można i nie wolno nawet człowieka zmieniać kiedy to jest wbrew jego naturze i charakterowi... ja z natury jestem taka księżniczką i zawsze kobiecość ze mnie az kipiała i uwazam że nie jestem ciasto z kremem każdy mnie lubic nie musi , wazne ze ja siebie akceptuje :)
Piczku
26 kwietnia 2013, 08:44Boski wpis, odnajduje w nim troszke siebie, tym bardziej ze zawsze bylam osoba ktora lubila byc liderem i decydowac o wszystkim, twardo, po mesku, zdecydowanie! Zawsze wolalam misie i samochody niz rozowe lale, jedyne co mnie jeszcze laczylo z kobiecym pierwiastkiem to gotowanie od malego to kochalam! :D
AnielaKowalik
26 kwietnia 2013, 03:40Bardzo fajny wpis, jak z reguły twoje wpisy :) Najważniejsze to czuć się dobrze z samym sobą. Pozdrawiam :)
Niecierpliwa1980
25 kwietnia 2013, 21:15"Wyjaśniłam mu wiec dość jasno, w którym miejscu ciała moje emocje sa wyjatkowo otwarte. " :-))))))))) Padłam Wspaniały wpis -jak terapia wręcz . Masz rację-ma ci być dobrze samej ze sobą,a wtedy inni przy tobie poczują się dobrze. Tez mam uczulenie na "kotki,pieseczki,śniadanka ,łóżeczko,amciu...itp" rzeczy dla krasnoludków. Gdzie ci mężczyźni???
lilianka32
25 kwietnia 2013, 20:59Jesteś świetna :) I bardzo fajnie i trafnie opisałaś całe to wbijanie w schemat kobiecego kociątka :) Jak się nim nie jest...to nie ma co grac. pozdrawiam Piratko ;)