Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Młoda Matka, studentka, próbujaca zwalczyć zbędne kilogramy po porodzie

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 48716
Komentarzy: 1400
Założony: 12 listopada 2012
Ostatni wpis: 26 marca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Piczku

kobieta, 33 lat, Poznań

168 cm, 65.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: 31 grudnia zobaczyć na wadze co najmniej 64kg :)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 marca 2014 , Komentarze (9)

Waga nic się nie rusza, nawet z okazji @(końcówki, chociaż to wszystko mega rozregulowane teraz mam:/) jeszcze wskoczyła sobie w górę, jak zobaczyłam dziś prawie 71kg no to szloch i cały dzień w pizdu... Okey. Przyznaje dietowanie nie idzie mi dobrze, ale nie idzie mi też aż tak źle, żeby waga wciąż stała! 9 kwietnia mam wizytę u kolejnego endokrynologa - tym razem Kobitki i liczę, czytając opinie, że się mną zaopiekuję i nie będzie patrzeć tylko na same wyniki TSH, ale też i na objawy. Nie wiem czy to jakieś jednodniowe efekty jo-jo, 3 dni jem ładnie, potem mi nie wyjdzie i znów na wadze 70kg trochę mam przez to doła, a jeszcze nie mam czasu nawet na orbitreka, mam 3 tydzień już egzaminy, dziecko, gotowanie obiadków, zakupy itd.... Czuję się zaniedbana i nie atrakcyjna, chociaż mam świadomość tego, ze nie jest ze mną AŻ tak źle, żeby w ogóle się w ten sposób żalić, ale wpienia mnie, ze zwisa mi brzuszek tłuszczowo-ciążowy, wkurzają mnie moje uda gdy siadam i robią się z nich placki, a jeszcze mam takiego pecha, że większość dziewczyn z którymi mam zajęcia są jak patyczki, wiec łypie na nie okiem trochę z zazdrością, trochę ze smutkiem, ale nie motywuje mnie to na tyle, żeby po nocy siedzieć i ćwiczyć, mam jakiegoś doła do ćwiczeń i diety, nie potrawie znaleźć w sobie motywacji z przed roku... ALE! jest światełko w tunelu, chyba naprawdę pójde do tej dietetyczki z mojej miejscowości, jak usłyszałam, ze lekarze z Piły, których znam od małego nawet do niej wysyłają pacjentki/pacjentów no to musi być kobita dobra, gotować lubie wiec to najmniejszy problem, a ruch... znajdę w sobie siły, czas i motywację! Musze... 

18 marca 2014 , Komentarze (12)

Masakra idzie mi jak umarłemu krew z nosa i to nie pisanie! Tylko zabranie się za nią. Co za cholerstwo wrr ;/ Nawet specjalnie K. z Małą są u teściów, żebym mogła ten badziew pisać, a ja się drugi dzień zabieram za to jak pies do jeża. Ale jutro musze już coś napisać, muszę! 

Co do ćwiczeń, nie udało się wykonywać codziennie, jednak jak Mała widziała mnie na orbi to próbowała wejść na jedną z szyn, więc raczej przeszkadzała niż pomagała jako małe obciążenie. Ale ogólnie dziś zrobiłam 30minut, potem kąpiel i od razu człowiek po ćwiczeniach lepiej się czuje. Niby jakieś 240-310kcal spalone, ale bardzo dużo rozbieżność jest w kalkulatorach internetowych, a niestety mój komputerek nie współpracuje z orbi i nic się nie pisze.

Co do dietowania/odchudzania na wadze jeszcze przed weekendem było 69.0kg, a w weekend oczywiscie zgrzeszyłam i znów walcze z 69,8kg oficjalnie ważenie ogolnie w piątek. Jak myślicie - 1kg na 10 dni to dużo/mało? 

Ogólnie jestem zmęczona psychicznie pfff....


Fotomenu z kilku dni: 

cramble jabłkowy, pierwszy raz robiony, troszeczkę przypalony przez brak nie uwagi :P kruszonka otrębowa :)

Pasta z gotowanego kurczaczka <3

kus-kus z warzywami i kawałek mięsa (ja tam bez mięsa nie wytrzymuje długo :P) 

wygląda źle, ale... pychota! - jogurt naturalny, banan, otręby, cynamon i chili ! :) 

12 marca 2014 , Komentarze (10)

Pytacie co tam u mnie, no to odpowiadam ;) Ładnie, jasno i przejrzyście:

Studia - nadal nie mam nic z pracy licencjackiej (rozumiecie to nic, nawet strony tytułowej) i cholerka rura mi mięknie, zaczynam się denerwować, chociaż wiem, że jak już siądę i zacznę pisać to to napisze. Moje postanowienie: Napisać prace do końca kwietnia!

Życie osobiste - nie układa nam się z K. Dojrzałam chyba do decyzji o rozstaniu. Nie chce spędzić swoich najlepszych lat (hello nawet jeszcze nie skończyłam 23 lat!) z osobą która mnie nie rozumie, nie mamy wspólnych zainteresowań, nie mamy wspólnych tematów to rozmów, przeważnie milczymy, a K. siedzi w telefonie. To że mamy razem dziecko, nie oznacza, że jestem skazana na udrękę przez całe życie. Czuję się wypalona, znużona, zmęczona... Psychicznie. A co za tym idzie ma to wpływ na moje ciało, bo zajadam smutki... Postanowienie 2: Zebrać w sobie siły i skończyć ten związek, który już mnie nawet nie cieszy.

Maleństwo - nie takie już Maleństwo :) Pannica się zrobiła, ogólnie czasem mało się widzimy, wciąż moja uczelnia tryska absurdem i jesteśmy od rana do wieczora na uczelni, więc czuję się tak, jakbym zaniedbywała Małą. Zastanawiam się czy w przyszłym roku nie poprosić o pomoc przy niej Moich rodziców, w mniejszej miejscowości łatwiej o żłobek/przedszkole, a też moja Mama nie pracuję, jestem przeważnie sama w domu więc pewnie nie miałaby nic przeciwko, a ja bym dojeżdżała w każdym wolnym momencie. 

Zdrowie - niestety ale jak były problemy z tarczycą tak nadal są. Chodziłam do lekarza na NFZ, nie dość że zmarnowałam skierowanie, trwało to wszystko ponad 4 miesiące, to jeszcze na koniec zostawiłam odprawiona z kwitkiem i przykazaniem, aby raz na pól roku badać TSH. Śmiech na sali, a objawy jak był tak są, waga stoi prawie w miejscu, są problemy z miesiączkami, teraz idę prywatnie jak uda mi się gdzieś znaleźć jakiś bliski termin i kogoś dobrego. 

Dieta - wracam na dobre tory, małymi krokami ale wracam, trochę pomagam sobie podkręcając organizm przyprawami, ale staram się znów trzymać godzin, nie jem kolacji, dam radę! 

Ćwiczenia - niestety ale wciąż mam na nie za mało czasu, albo nawet jak mam czas, nie ma kto zająć się Małą, Póki co przeprosiłam się z orbitrekiem, ale przy Małej ciężko ćwiczyć, bo próbuje cały czas na niego wejść, więc i tak muszę czekać do 21, żeby zasnęła, a wiadomo jak to jest z zapałem bliżej wieczoru, ale obiecuję szczerą poprawę, może uda mi się znów wcisnąć Małą w wózek i wytrzyma w nim ok. 40minut szybkiego marszu (po cichu na to liczę), a jak nie będę musiała korzystać z każdej wolnej minuty bez niej, nie ważne jaka to będzie pora dnia. 

11 marca 2014 , Komentarze (5)

Że koniec unikania Vitalii, bo to, bo tamto, bo nie mam czasu, bo dziecko! Waga cały czas sie waha miedzy 69 a 70 więc od WCZORAJ, bo nie dość, że poniedziałek to jeszcze taka ładna okrągła data (10.03) zaczęłam znów ładnie się odżywiać, bardziej głównie ponownie na diecie 3d Chilli, ale bardzo urozmaiconej, zmienionej, chyba jeszcze smaczniejszej. Póki co jem strasznie dużo, a jak przeliczam to na kalorie to za dużo ich nei wychodzi i o to w tym chodzi! ;) 

Moje postanowienie: codziennie, gdy Mała będzie oglądać bajkę na dobranoc ja w tym czasie hop! na orbitreka - bajka trwa z 30minut, dwie ok. 50min więc nie ma żadnej wymówki tylko spokojnym tempem robie swoje, w weekendy dorzucam lekkie bieganie, a raczej truchtanie, bo słońce aż woła, żeby wybiec na dwór :) 

No i mam cel! We wrześniu znajoma ma wesele i chce sie czuć na nim dobrze w swojej skórze, więc ogólnie czasu dużo, roboty dużo, do zrzucenia średnio dużo (cieszyłabym sie nawet z 5kg), nastawienie jest więc do dzieła!! 

A w weekend nadrobię kochane Wasze pamiętniki, bo jutro mam egzamin i dopiero od piątku robi się luzik, nie myślcie sobie, ze ja o Was zapomniałam jestem, czytam, wspieram duchem, ale nie komentowałam niestety! 

WRACAM na dobre!

9 stycznia 2014 , Komentarze (8)

Wracam z pod kulonym ogonem... Wiadomo święta, święta i po świętach, po drodze sylwester i jeszcze długi weekend no i gratisem od żarcia przynbrało mi się dwa kilo więcej, wiec na wadze można rzecz 70kg... Załamka normalnie. Znów czuję się jak rok temu gdy zaczynałam gdy uświadomiłam sobie, że moja waga 76kg to jakiś żart i tylko w mawiam sobie, że czuję się w tym wielkim ciele dobrze, teraz jest podobnie, widzę straszne zmiany po przybraniu tych dwóch kilo i znów zabieram się ostro do roboty, jeśli znów uda mi się zgubić te 6-8kg będzie ekstra, a wiem, że mnie na to stać, nie oczekuję od siebie efektów w 2 miesiace, bo ze względu na zajęcia od rana do nocy (czyli 7 do 20) nie jestem w stanie ćwiczyć codziennie, prowadząc przy okazji dom (gotując obiadki dla K. i dziecka, piorąc, prasując, sprzątając) i pisząc prace licencjacką, ale już wiem, że znów potrzebuje wyrobienie sobie rutyny i regularności w jedzeniu! Dlatego znów pierwszym krokiem będzie powrót do 3d chilli, tym razem zmodyfikowanego, bo to będą posiłki i dla kuby i dla mnie, dlatego też, w niektórych sytuacjach dodam trochę wiecej kalorii, żeby również uniknąć poprzedniego efektu jo-jo. Przeprosiłam się też wczoraj z Ewką raptem na 20minut, ale zawsze coś + 15minut orbitreka, muszę wrócić do formy, a ostatnio natłok obowiązków chyba wziął górą i tarczyca znów obrywa po tylku, chwala bogu 15ego mam w końcu durne USG i wizyte u endokrynologa + u ginekologa, wiec posprawdzam co i jak i biorę się ostro do roboty! 

A 3d chilli od następnego tygodnia :) ! 

28 września 2013 , Komentarze (18)

Wracam. Od poniedziałku zaczynają się zajęcia wiec wracam już na stałe. Przestaje się obijać i wracam na właściwe tory, nawet rozważamy miesięczny powrót do zmodyfikowanej diety 3d Chilli, ale zobaczymy :) (Póki jeszcze cena papryki nie straszy 
Ja spędziłam ostatnie dwa, a nawet prawie trzy tygodnie od ostatniego wpisu? Miałam przerwę w ćwiczeniach, gdy byliśmy na działce, w ogóle popłynęłam i trochę sobie z K. dogadzaliśmy, zdjęcia potraw będą poniżej, oczywiście musieliśmy też zamknąć sezon grillowy :) U rodziców też trochę popłynęłam, ale u nich jednak przeważają warzywa i owoce, więc waga jakoś drastycznie na tym nie ucierpiała, aktualnie oscyluje na 68,5kg i... 

Zrobiłam sobie będąc w Ch-ż TSH no i co? Oczywiście wyniki podskoczyły :/ Niby są w normie, więc rodzinny nie wypisał mi recepty na euthyrox, ale mam jeszcze ważne opakowanie, a że dawka w ciąży miałam małą, to mam tabletek na dwa miesiące, więc w tym czasie obowiązkowo muszę się pojawić u endokrynologa bo waga stoi. Mogę żreć jak dzik i nie wzrasta gwałtownie góra pół kilo, mogę jeść zdrowo i regularnie - i tak nie chudnę. Wiec, że wśród Was są dziewczyny juz długo leczące niedoczynność i chciałam sie dowiedzieć czy to prawdę, że jak raz zacznie się brać euthyrox to już nie można przerwać kuracji? (Teoria jednego z chodzieskich endokrynologów i nie wiem czy słuszna... Jeśli tak to zrobiłam sobie na własne życzenie bube, bo wyniki przez dwa miesiące wzrosły dwukrotnie). Więc od poniedziałku wracam do leków - co niestety łączy się ze wzmożonym apetytem z rana, ale wychodzę z założenia, że śniadanie powinno być zdrowe i obfite wiec chyba na tym zbytnio nie ucierpię :) Wracam do niejedzenia po 19 i 4-5 posiłków dziennie. No orbitreka! :) Zabieram się właśnie za prasowanie (3 michy prania się uzbierały) a potem wskakuje na moje cudeńko i 40minut miarowym tempem jeszcze dziś zaliczę ! :) Mam nadzieje, że u Was wszystko dobrze, po nadrabiam Was juz potem leżąc w łóżko :)

A na koniec foty jedzenia jak zawsze :) 

Krem kalafiorowy, robiony dosłownie w kilka minut, a cudownie rozgrzewający! Tutaj podany z podsmażonymi różyczkami kalafiora i cukinią, wszystko posypane prażoną cebulka :) 

Cudowna, zdecydowanie NIEdietetyczna tarta Morska mniam! Czyli tarta na cieście francuskim, z łososiem wędzonym, rakami, cebulą i pomidorami, zalane śmietanką i jajkami, aby ładnie się ścięło i na wierzchu kulka mozzarelli ;) 

Grillowany kurczak (w marynacie jogurtowej) + tzatziki + sałata :) 


Kolacja dla mojego taty:

Porcja dla Rodzicielki :) identyczna jak moja :) 

Kolacyjka w wykonaniu mojego Padre - normalnie Mistrz Miszmaszu :) w roli głównej raki na sałacie z sosem czosnkowym :) 

Wczorajszy obiad wykonany z K. - znów NIEdietetycznie ale jak pysznie.... Lasagne! Dawno nie wyszła mi tak dobra i zrównoważona smakowo :) 

I dzisiejszy zastrzyk witamin w postaci zupy dyniowej :) + pół przekąski z Chaty Polskiej pt. Snack pomidorowy - jak na tego typu wytwory całkiem dobry :) Pierwsze zdjęcie prześwietlone wiec zupka wypadła dość blado :)

10 września 2013 , Komentarze (6)

Bo jeszcze korzystamy z resztki wakacji i jutro jedziemy na działkę z Małą, pogoda ma być średnia, ale zawsze to jakaś odmiana i K. odpocznie troszkę od pracy :) Potem odwozi nas do Chodzieży do moich rodziców i jeszcze tydzień u nich posiedze, bo jak się zacznie październik i zajęcia to coś czuje że już na nic nie będę miała głowy... Ale nei ma co krakać, zobaczymy. Póki co do niedzieli nie bede się odzywać, bo działka jak to działka, neta nie ma :) Więc juz teraz życze Wam udanych weekendów i dalszych spadków :) 

sniadanie: dość obfite, ale cholera taką miałam ochotę na słodkie przez tą @

II śniadanie: dla K.

I moja porcja :) 

a foty obiadu niestety nie ma, ale byl szare kluchy w rozsądnej ilosci z kapustą kiszoną, a na deser... dwie łyżki masy kajmakowej o zgrozo :P

9 września 2013 , Komentarze (15)

Tosia u dziadków, K. w pracy na nocce a ja sama w mieszkaniu, chyba pierwszy raz od przeprowadzki, jak tu pusto i cicho bez nich. Z nudów zaliczyłam już orbitreka ok. 37.minut - czyli koło 370kcal spalonych :) Kocham normalnie to maszyne! 
Ogólnie dzień mega dołujący bo szaro, ponuro i deszczowo, wyskoczyliśmy tylko z K. do lidla i szybko wracaliśmy zeby nas nie zmyło, nie lubię takich dni, a to dopiero początek ;/

Na pożegnanie upalnych dni na śniadanie była miska chłodniku: 

II śniadanie przekładaniec 

potem trochę sałatki z bułeczką nadziewaną kapustą i pieczarkami (wypiek teściówki) 

i na podwieczorek murzynki tzn. moja kawa i jeden murzynek, resztę wciągnął K. ja nie wiem gdzie on mieści to słodkie i że go nie muli 

8 września 2013 , Komentarze (6)

Znów jakiś cholerny wirus or something, bo cierpię od czwartku na jelitówkę i to tą formę, ze mogę jeść normalnie, ale z kibelka mogłabym nie schodzić. Co zaowocowało wagą ok. 68kg, raz niżej raz minimalnei wyżej, ale fajnie bo ruszyło. Jednak jestem ewidentnie osłabiona bo dzwiganie Małej sprawia mi trudność, a orbitreku już nie wspomnę nawet... Ale dziś muszę na niego wejść i chociaż półgodziny się przemęczyć, bo byliśmy z teściami i szwagrem w Greckiej knajpce i moze dużo nie zjadłam, ale wszystko bylo bardzo sycące i niestety, ale byłam zawiedziona brakiem warzyw (pół plastra pomidora na danie, ja się pytam co to jest?!) i na koniec dobiliśmy sie z K. kawą mrożoną - dawno tak dobrej nie piłam, dla Poznanianek, jak któraś jest fanką mrożonej kawy, polecam Umberto na Cytadeli - nie za słodka, pyszna śmietana ach... A dupa rośnie :D 
Ogólnie czekam wciąż na plan na ten semestr, żeby ułożyć sobie sensownie zajęcia, bo wstępnie przyznano mi indywidualny tok nauczania, wiec może uda się to na tyle zgrać, że mała jak najmniej bedzie musiała być pod opieką babć i niani, której nawiasem jeszcze nie mamy ;p Już się boję tej drugiej połowy września, bo dużo pracy mnie czeka i na bank cieżko będzie się rozstać z małą ech...

No i kilka fot :) 
Maly kawałek tarty z fetą i pomidorami! zakochałam się w niej :) 

Kanapka z łososiem, serkiem czosnkowym i zielonym ogórkiem cudo! ;)

Banalny deser, a w domu zawsze zapomnę go zrobić, tutaj niestety z knajpki - serek homo + maliny i jagody

I na koniec mój Muminek :) 

Orbi zaliczony :) około 300kcal spalonych, a moze i nawet wiecej bo bylo 40minut z przerwami, wiec licze 30minut regularnego 'marszu' 

2 września 2013 , Komentarze (9)

A więc w sobotę Malenstwo wylądowało u stęsknionych dziadków, a rodzice mieli wychodne i co? I Mamuśka popłynęła i to ostro. Nawet nie w sensie jedzenia (chociaz zjadłam zdecydowanie za dużo białego pieczywa), bo jak gospodarze o 23 zaserwowali nam spaghetti (swoją drogą pyszne!) to podziobałam  i odstawiłam na bok. Niestety alkohol mnie dobił popłynełam i to zdrowo, dawno chyba tyle nie wypiłam jesus... A wiec niedziela była dośc spokojna, K. oczywiscie jak zawsze sciągneli do pracy wiec spedziłam ten dzień z jego rodzicami i rodzinką. Musze sie pochwalić, ze caly weekend nie odpusciłam orbitreka, póki co wciaz 35minut, bo jestem mokra jak szczur, ale idzie mi coraz lepiej, dzis mam w planach maks ile dam rady, bo dziś był obiad dość sycący - carbonara ach... Uwielbiamy z K. makarony i tego nie potrafie sobie niestety odmówić, ale ze zdrowym rozsądkiem korzystam z tej przyjemności.
A teraz póki mala śpi, a K. jeszcze w pracy wbijam się w moje sportowe fatałaszki i na orbi! Póki co jestem w fazie zakochania, ciekawe kiedy go znienawidzę? :P 

Ps. co do brzucha i pytań co ćwiczę, jakie kremy stosuje itd. starałam sie na pytania odpowiedź, ale jeszcze dla pewności dodam, że przez kilka dni stosowałam zwykły gorset bieliźniany, dobrze dobrany, który dosłownie zdziałał uda, żałuje, że wcześniej p niego nei sięgnęłam :) 


I na smaka dwa foto śniadanek :)