Wzielo mnie na gotowanie :) jestem nocnym kucharzem i najlepiej gotuje mi sie nocami... w sumie to jestem pseudo-kucharzem ... checi sie nie przekladaja na efekty ale co tam ... dzis ofiara staje sie pasztet wegetarianski... po pracowitym tarciu, mieszaniu i pieczeniu dalej wyglada mniej jak pasztet a bardziej jak dziamaja, ktorej uzywa sie do kapieli blotnych... nie wiem czy mam to jesc, czy sie zanurzyc ... troche sie boje probowac a jestem ciekawa jak smakuje... no coz - luby bedzie musial sprobowac... niech udowodni sile swojego uczucia :D
Kingyo
29 sierpnia 2013, 22:46Znam dylemat. Jak pasztet wycieka z foremki to najszybciej jest uciąć te przypieczone brzeżki i zjeść ze smakiem.
Kingyo
29 sierpnia 2013, 20:56Ach...jesteś tym co jesz, więc uważaj, by nie być wiotkim pasztetem ;D
Kingyo
29 sierpnia 2013, 20:00Ok, nie mogę pominąć wpisu o pasztecie ... Wegetariański znaczy się na bazie soi ?
anna987
23 sierpnia 2013, 10:35Nie mów mu, że to pasztet, powiedz, że to sos, w którym macza się chleb ;)
Subtle
23 sierpnia 2013, 00:32hahahahahh :D