Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
jak ja nie lubię duszonej papryki...


…TROCHĘ Z PAMIĘTNIKA, TROCHĘ O NOWEJ KSIĄŻCE RUDNICKIEJ I O TYM, ŻE JESTEM NIENORMALNA…

Wiecie czego bardziej nienawidze od duszonej papryki? Myśli o tym, że muszę ją zjeść i to dwa razy, dziś i jutro na obiad. Chodziłam koło tego przepisu z godzinę, próbowałam sama siebie oszukać, wymyślałam zamienniki… aleeee nie. Żydek wraz ze Zdrowym Rozsądkiem wygrali. No nie po to kupuje warzywa żeby je później wyrzucać. Zwłaszcza teraz, gdy po śnieżycy półki w sklepach wyglądają jak za komuny. Będąc szczerą i tak dodałam tylko połowę, która była wymagana. Okej, zdaje sobie sprawę z tego, że to moja wina i jak bym tak nie utyła to bym się teraz mogła ponacierać schabowym w panierce smażonym na smalczyku… a tak to ziarenka ryżu utykają w zębach, po cebuli śmierdzi z paszczy a papryka… nie lepiej nie mówić gdzie mam tę paprykę, pewnie prędzej czy później i tak stamtąd wyjdzie.

 A tak poza tym, miałam ambitny plan na dziś: posprzątać wszystkie kąty, poodsuwać co odsunąć się da, wypolerować podłogę (to już ramach ćwiczeń.) Niestety jak to u mnie bywa, chęć poczytania wygrała. Nowa książka Olgi Rudnickiej przeczekała w kąciku cichutko tydzień. Nie narzucała się specjalnie wyczuwając mój nastrój. W końcu nie wytrzymała i szepnęła na uszko memu wrodzonemu Lenistwu, że przecież po taaaaaak bardzo intensywnych dniach pracy relaksik mi się należy. Co prawda to prawda. Kłócić sama z sobą się nie będę. Nie wypada, a zresztą nie mogę całej swojej złośliwości wylać na siebie, bo dla Maćka nic nie zostanie i poczuje się chłopak obco we własnym domu.

 Wracając jednak do książki. Powiem Wam, że w pewnym momencie poczułam się jak osoba niezrównoważona psychicznie. Nie dość, że oplułam Memphis kawą, bo akurat była na lini strzału to śmiechem zaniosłam się tak, że obawiałam się o to czy sąsiedzi przypadkiem nie zadzwonią po panów z białym kaftanem. Nie lubię tego uczucia powrotu do stanu teraźniejszego i spoglądania na siebie z boku. Wtedy na myśl przychodzą mi epiety w stulu, „nienormalna” jakaś jestem, śmiać się do literek?Na brudno szarą pogodę za oknem polecam Rudnicką i jej „Zbyt piękne”.

Skoro już i tak poruszyłam temat wizyty w wariatkowie. Zastanawiałam się ostatnio nad moim uwielbieniem do Czarnych Charakterów w książkach i filmach. Okeeeeej, może i jestem dziwna, ale no kurdę nie lubię happy Endów. Nie i koniec kropka. Nic mnie tak nie wkurza jak szczęśliwie, słodko pierdzące zakończenia. Przecież w życiu tak nie ma! Jak ktoś twierdzi inaczej to jest w błędzie, bo moja prawda jest najprawdziwsza! Nie każdy facet z grubym portfelem jest mega przystojnym ogierem, a chude babki piastujące oczywiście stanowisko dyrektorskie, zlęknionymi sarnekami potrzebującymi męskiego ramienia. Ja się pytam dlaczego nie nakręcą filmu albo nie napiszą książki np. o pani Zosi pracującej w mięsnym i mielącej swoje ofiary w wielkiej maszynie do mięsa. Ooo, albo niech ma swój burdel a jej mąż niech będzie rzeźnikiem i będą oprawiać ze skóry niewiernych małżonków, a poźniej ich szczątki sprzedawać na kilogramy w sklepie kolekcjonerskim dla Kanibali. Poniosło mnie przyznaję… Na czym to ja skończyłam główną myśl? A no tak, na Czarnych Charakterach i mojej jeszcze nie zdiagnozowanej chorobie psychicznej…

 

( UWAGA !TERAZ BĘDĘ SPOILEROWAĆ SHERLOCKA HOLMSA I NARCOSA CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ)

 

 Co ja na to poradzę, że jak w Narcosie Escobara zabili to mi się smutno zrobiło. Tłumacze sobie to tym, że go tak przedstawili w serialu. Zżyłam się z chłopem i tyle.  Nawet teraz mam przed oczami ten jego smutny wyraz twarzy i to jak splata ręce na brzuchu.( A te swetry.. pierwsza klasa. )To wina reżysera… Najgorszy  był jednak moment jak mi Moriarty samobója strzelił w Sherlocku Holmsie? Ah, rozpacz po prostu! Jak tak można?! (Swoją drogą chcę taką czapkę jak miał Sherlock) Pan aktor co to zagrał Moriartego, Andrew Scott zasługuje na tysiąc Oscarów za tę rolę, co tam tysiąc, milion mu dać i polać kielicha!  

Pan M. nie lubi oglądać ze mną filmów, w których niewiadomo kto zabił, bo mój chory umysł i zmysł myśliwego wyłapuje niekiedy na początku kto jest winien. Kryminały czytam do końca tylko po to by się upewnić czy mam rację i zaznaczam se stronę, w której odkrywam winowajcę.

  • Azane

    Azane

    5 marca 2018, 20:49

    Paprykę spróbuj upiec w piekarniku, wrzuć do folii, zdejmij skórkę i taka dodaj do dania. Zupełnie inaczej smakuje;)

    • Kajutek87

      Kajutek87

      5 marca 2018, 22:06

      Tylko, że ja mam w przepisie pokrojoną paprykę wymieszaną ze wszystkim. Taki ze mnie dziwny stwór, że się trzymam tych przepisów jakby moje życie od tego zależało. Kiedyś spróbuje zrobić ją na Twój sposób, dziękuję :)

    • Azane

      Azane

      6 marca 2018, 09:21

      No wiesz, nie trzymasz się tak dokładnie bo dałaś polowe;) więc zmienilas sobie bilans kaloryczny;) pieczEnie na kalorie nie wplywa;p pozdrowienia!

  • Sool84

    Sool84

    5 marca 2018, 20:10

    Taaak było mi smutno jak zabili Pablo :( Świetnie piszesz btw :)

    • Kajutek87

      Kajutek87

      5 marca 2018, 22:04

      :) dobrze wiedzieć, że nie jestem sama ;)