Cześć.
Nie wiem sama co pisać, jest mi smutno, jest mi źle, nie mogę sobie poradzić z pożeraniem słodyczy, których ogromne ilości zalegają w domu po świętach. Poza tym zaglądam w ulubione pamiętniki i teraz nie wiem czy dziewczyny zrezygnowały z walki, czy też nie mają czasu na wpisy do pamiętników. Nie poddawajcie się!!!
Z przyjemniejszych rzeczy - udaje mi się ćwiczyć, na razie nie mogę napisać że są to regularne ćwiczenia, ale walczę z a6w i orbitrekiem. Jestem załamana swoją kondycją, ale staram się nie poddawać i dawkuję sobie ćwiczenia - czyli jak na początek to 10 minut orbitreka- wiem wiem że to mało, ale ja na prawdę nie mam siły już po 2 minutach więc te 10 minut to wyczyn. Najgorzej jest z dietą - do godziny 16 jest ok, jestem w pracy i nie zabieram niczego do podżerania. Natomiast popołudnie to jedno wielkie podżeranie, najpierw obiad (oczywiście dietkowy) potem mała pięteczka!!! chleba z wędliną, potem skubnięcie wędliny, później cukierki (czekoladowe) i tak do wieczora, jeden plus nie jem wtedy już kolacji z diety, a to i tak dlatego iż nie mam miejsca w żołądku. Aby się nie poddawać wykupiłam abonament diety Vitalli na kolejne trzy miesiące, w końcu kiedyś muszę się wziąść za siebie, przecież wiecznie nie będę się oszukiwać że się odchudzam, tylko moje ciało się buntuje i nie chce schudnąć. I właśnie dlatego jest mi dzisiaj tak źle i smutno - bo jestem beznadziejna. Pa pa i gratulacje dla wszystkich którym udało się schudnąć w tym czasie- nie poddawajcie się . Pa pa
czarnagdansk
5 kwietnia 2008, 21:50Świetnie Ci idzie- schudłas zamiast przytyć- to wielkie osiągnięcie!!! Nie patrz ile przed Tobą patrz ile już zrobiłas dla swojego ciała... i mam pewna radę u mnie często zdaje egzamin... pozwól sobie na drobne przyjemności byle w ciągu dnia przed 15.00 np. jeśli ciągnie Cię do słodkiego o dźizas jak mnie w tej chwili :P to poprostu daj sobie fory w 2 dni w tygodniu przed południem np. dwa kruche ciasteczka owsiane itp. smakołyki które nie zrobią Ci w głowie "chcę jeszcze to takie dobre" a w pewnym stopniu zaspokoja łaknienie i dziki pęd ku cukrowemu szaleństwu. No i co do ćwiczeń- pamiętaj że do sukcesu idzie się małymi kroczkami- ja własnie przez silenie się na duży wysiłek szybko traciłam entuzjazm do pracowania nad sylewtką- przyjemne z pożytecznym... nie masz siły cwiczyć dalej- zrób kolejne 10min. ciwczeń za 2h! i pamiętaj lepiej 10min. wolnych ćwiczeń niż 15 szybko i byle jak! 3m się cieplutko i szczupła sylwetka- z Tobą!!! :D
rubi06
2 kwietnia 2008, 20:44też mam trudności z nie podjadaniem, ale staram się - bo chcę, żeby tym razem mi się udało. Każdy tutaj walczy ze sobą i swoimi słabostkami - po to też się wspieramy, żeby było nam łatwiej je pokonać. Walcz dalej - Tobie też się uda !!! Buziaki i głowa do góry ;))
Wrzos2
2 kwietnia 2008, 19:40Według Twojej definicji beznadziejności - ja też jestem beznadziejna i .........ośmielę się powiedzieć........chyba z połowa Vitalii :))) Ano. Trudno nie podjadać po pracy. Ja ostatnio jem o ustalonych godzinach +- 30min. Przerwy miedzy posiłkami min.2,5 godziny. Jak mam coś podjeś to odwlekam to w czasie, aż do pory karmienia brzusia :))) Ale znając siebie to.........:( Powodzenia.