Oj dawno mnie tu nie było, ale tak to jest z dzieciakami, psem , mężem. Moja najmniejsza pociecha skończyła już 3 latka - była imprezka urodzinowa - więc niestety był również torcik (bardzo dobry). Byliśmy z mężusiem na 30-stce u kolegi - tam była dobra pizza (2 kawałki), ale żadnego piwa, za to dużo skakania, wydłupów, tańczenia, więc troszeczkę tej pizzy spaliłam. Niestety nie było w tym czasie ćwiczeń, oprócz sprzątania, i tego żałuję najbardziej, ale dzisiaj mam zamiar powrócić na orbitreka i a6w.
Przeglądam dziewczyny Wasze pamiętniki i napotykam na takie, że myślę że nie mam powinnam mieć powodów do zmartwień - dzieciaki zdrowe, mąż mnie kocha - tak mówi, tylko ja taka wiecznie nie zadowolona ze wszystkiego. Jak by schudnięcie miałoby zmienić całkowicie moje życie. Stop nie tędy droga, najpierw muszę siebie zaakcpetować, polubić, tak jak akcpetuje mnie moja rodzinka. A walka z kilogramami pójdzie na pewno lżej. Tak myślę. Tak będę trzymać.
Buziaki, dziękuję za potrzymywanie mnie na duchu, razem jest na pewno lżej w walce z niechcianymi dodatkowymi kilogramami.
krakusek
8 kwietnia 2008, 10:32Miła Kaka, idzie ci świetnie. Naprawdę! Przecież w odchudzaniu nie chodzi o wprowadzenie jakiejś ortodoksji: muszą być same dietkowe potrawy, muszą być ćwiczenia dzień w dzień. Ważne by nie odpuszczać sobie i nie rezygnować, bo - ojej - dziś skusiłam się na czekoladkę, więc cały dzionek do kitu. I widzę, że ty sobie dobrze z tym radzisz. Nie poddajesz się. Super! Masz charakter! Co do akceptacji siebie - to racja. Pewnie, że miło, gdy ukochany szpecze: kocham; wspaniale, gdy dzieciątko tuli się do ciebie z bezgraniczną wiarą i akceptację. Ja tego nie doświadczam i na razie, widoków na to żadnych. Ale dlatego wiem, że można też sobie samemu podarować "kawał" zdrowej miłości. Bo tak! Bo żyję, czuję (choć czasami boli), bo myślę, poznaję... Życie jest piękne - co nie znaczy: łatwe. A my jesteśmy jego częścią. Zatem i w nas jest to piękno. Trzeba je tylko dostrzec! Ale się rozgadałam - wybacz. ;)
rubi06
8 kwietnia 2008, 09:54No grunt to się zaakceptować - ale to strasznie trudne. Też nie powinnam narzekać - mam świetną córcię, mąż też mnie kocha , rodzice, brat...A ja walczę z kilogramami...I każde moje myślenie zaczyna się od "Jak schudnę to..." Masz rację - nie powinno się od tego wszystkiego uzależniać - ale wyrzucić z siebie coś co w podświadomości tkwi od lat jest bardzo trudno...Ale starajmy się ;)
weronikarb
8 kwietnia 2008, 09:13Jakbym o sobie czytała :) Wiecznie zaczynam dietke, a po paru dniach jakos mnie sie nie chce. Maz mnie w tym nie wspiera, bo uwielbia jak jestem duza :) Ale tak dla siebie bym chciala, dla swojego ducha. Czasami mysle, ze tez po to aby zatrzymac te 20-ścia lat, a tego dietka sie neistety nie da :( No ale jedyny plus to narazie nie kupuje nic do ubrania, majac nadzieje iz wejde w te za male ;) Trzymaj sie tym razem sie uda :)