Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
I koniec z głodówką!


Całe życie byłam niecierpliwa. Z odchudzaniem jest to samo, więc najpierw 2 lata objadania się a później 1000 kalorii. Ile w tym sensu? Zero. ]:>

Choć byłam najedzona, bo jadłam bardzo dobre i zdrowe rzeczy, to waga spadła szybciutko o 3 kilo a później NIC i zastój i CO DALEJ?

Szybko pędzimy do Doktora Google, może on nam coś podpowie! Jest, Vitalia, Forum, piszemy! Strach i panika, że powiedzą "Żryj mniej". MNIEJ?! No przecież się nie da! A tu wielkie zaskoczenie. 

ZA MAŁO KALORII.

Sorry, wut?! Logiczne chyba, że jak się chce schudnąć to trzeba mniej wpierdzielać? Dobra, może przerzutka z 3000 kalorii na 1000 była idiotyczna. To czytamy, czytamy, przetrząsamy całe forum. Rzeczywiście mało.

To zwiększamy do 1600 powoli. Jak przytyję chociaż 2 gramy to pozabijam wszystkie Vitalianki! 1 dzień - waga stoi, 2 dzień  - waga stoi, 3 dzień - waga rośnie (KUR...!), 4 dzień -... waga spada :O. Szok, radość, łzy szczęścia i taniec brzucha :p

Trzymamy zdrowe 1600 kalorii, a może nawet sobie jeszcze ze 100 dodamy? 

Ściągnęłam na początku odchudzania aplikację FatSecret na androida (POLECAM). Ciągle sobie zapisuje co zjadam. Wcześniej patrzyłam tylko na kalorie a teraz próbuje rozpracować stosunek białka, tłuszczu i węgli. Na razie zdecydowanie za mało białka, trzeba się chyba poratować kurczaczkiem :>

Wzrost: 167

Waga: 66,8

Cel: 58 (ale na 60 też nie będę narzekać) (tecza)